Szli przez niedługi czas. W końcu wszyscy - Ruka, Sheri i Luces
- dotarli na rozległą polankę otoczoną wysokimi drzewami, w
których świergotały ptaki. Pośrodku znajdowała się duża ściana
skalna z niedużym, wąskim otworem - jaskinią. Na ziemi wyrastały
pierwsze kwiaty; trawa, mimo wczesnej wiosny, była tu bardzo bujna i
zielona. Luces patrzył na to wszystko z zachwytem.
Naraz z głębi lasu wybiegły dwie postacie i zatrzymały się
tuż przed Ruką i Sheri. Dziewczyny spojrzały na nie pytająco, a
zdumiony Luces cofnął się bojaźliwie. Dopiero teraz mógł im się
dokładniej przyjrzeć.
Jedna z dziewczyn miała na sobie lśniący, pomarańczowy kostium.
Przy jej boku świeciła niebezpiecznie czarna pochwa katany. Miała
jasne, błękitne oczy i ognistorude włosy, które błyszczały w
wiosennym słońcu.
Druga była ubrana w zielony kostium z białymi zdobieniami. Na
plecach miała kołczan. Dziewczyna była wysoka i smukła, miała
śniadą cerę, którą podkreślały orzechowe oczy. Jej długie,
kasztanowe włosy były spięte w kucyk.
- Usłyszałyśmy jakiś krzyk, ale nie wiedziałyśmy, gdzie
jesteście – zaczęła dziewczyna o orzechowych oczach – Więc
przybiegłyśmy tutaj.
- Kto to jest? - spytała nagle ruda dziewczyna, patrząc ciekawie
na Lucesa, który zmieszał się.
- Czy to on krzyczał? - zapytała druga, lustrując chłopaka.
- Triva, Homra – zwróciła się do dziewczyn Ruka – Chodźcie
do jaskini. Wszystko wam wytłumaczymy. - Następnie skinęła
przyjaźnie ręką na chłopaka.
- Chodź, Luces – rzekła, a chłopak podążył za nią,
wchodząc razem z Sheri, Trivą i Homrą do ciemnej jaskini.
Rozejrzał się dookoła. Prawie nic nie widział, ściany były
czarne jak smoła. Usłyszał odgłos kapania kropel wody. Zląkł
się, serce podeszło mu do gardła.
Nagle dojrzał jaśniejące wyjście z podziemnego korytarza. Gdy
w końcu wszyscy znaleźli się w ogromnej grocie, Lucesowi zaparło
dech w piersiach.
Jaskinia miała niesamowite, niebieskawe skalne ściany. Nie było
tu ciemno – sklepienie groty kończyło się kilkadziesiąt metrów
nad ziemią, a na samej górze znajdowały duże otwory, przez które
wpadało światło słoneczne i rozświetlało całą jaskinię,
czyniąc ją pięknym, a zarazem tajemniczym miejscem.
W ścianach groty znajdowały się liczne skalne półki, z
których wyrastały okazałe stalaktyty. Gdzieniegdzie na ziemi
znajdowały się całe skupiska mniejszych i większych stalagmitów.
Sam grunt był wielką, niebieską połacią połyskującą w
promieniach słońca. W wąskim korycie płynęła woda, tworząc
krętą rzeczkę dookoła całej jaskini. Luces zauważył też parę
paproci i mchów pokrywających ściany groty, które tworzyły
okazałe baldachimy z liści lub miękki, zielony dywan.
Powietrze tu było inne niż na zewnątrz – czyste i
niesamowicie świeże. Gdy chłopak brał wdech, miał wrażenie, że
do płuc wsypywał mu się proszek, który jednak wcale nie był
duszący i pylący się, wręcz przeciwnie – przyjemnie wilgotny.
Całe to miejsce było olśniewająco piękne, jedyne w swoim
rodzaju. Luces oglądał wszystko rozmarzonym wzrokiem.
- Jakie piękne miejsce! - nie powstrzymał się od komentarza.
- Uhm – przytaknęła Sheri – Masz rację. Znaleźliśmy je
dość niedawno i od tamtego czasu jest naszą kryjówką, choć
właściwie... – zamyśliła się na chwilę – Domem również.
- Hej! - zawołała Ruka, a jej głos rozniósł się po całej
jaskini – Chodźcie wszyscy!
Dopiero teraz chłopak zobaczył duże, wygasłe ognisko otoczone
okopconymi kamieniami, mnóstwo garnków, naczyń, śpiworów i lamp
naftowych. Znajdowały się tam również kosze, strzały, oszczepy i
najróżniejsza broń. Pod skalnymi ścianami stało parę
wiklinowych krzeseł; one same niektóre nakryte były kocami i
urządzone do mieszkania. „Nieźle sobie wyposażyli tę pieczarę”,
pomyślał Luces.
Naraz dojrzał, jak w ich kierunku biegnie mała, ciemnobrązowa
wiewiórka z czarnymi pasami na grzbiecie. Zwierzątko z ogromną
zwinnością odbiło się i wskoczyło prosto na ramię uradowanej
Sheri.
- Troy! Jak się masz, mały? - zawołała, a wiewiórka musnęła
ucho dziewczyny.
Luces z ciekawością oglądał, jak Sheri głaszcze oswojone
zwierzę. Nagle usłyszał czysty, kobiecy głos:
- Witajcie, kochani!
Chłopak odwrócił się gwałtownie – i naraz zobaczył przed
sobą smukłą dziewczynę, która patrzyła mu w oczy. Miała
niezwykle długie, czarne włosy o neonowych, zielonych końcówkach.
Jej ciemne oczy podkreślały drobną twarz i śniadą cerę. Była
ubrana w czarno-zielony kostium, a przy jej boku widniała długa,
czarna pochwa katany.
Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie do Lucesa, a on
odruchowo to odwzajemnił. Była bardzo ładna, wydawała się być
miła i życzliwa.
- Jak ci na imię? - spytała.
- Luces – odparł zakłopotany chłopak.
- Znalazłyśmy go w lesie – wtrąciła Ruka, podchodząc do
czarnowłosej dziewczyny – Mówił, że jest z innego kraju i
obudził się tutaj – rzekła, obserwując bacznie Lucesa, który
poczuł się nieswojo.
Dziewczyna w czarnym kostiumie pokiwała w zamyśleniu głową.
Następnie posłała chłopakowi życzliwy uśmiech i powiedziała:
- Mam na imię Yashiro, ale możesz do mnie mówić Shiro. Usiądź
tu z nami i wszystko nam opowiedz. - Następnie odwróciła się i
zawołała głośno:
- Halo! Nie słyszeliście?! Chodźcie!
A potem przyjaznym gestem zaprosiła chłopaka, rozpalając ogień.
Luces usiadł obok Ruki, Sheri, Trivy i Homry. Patrząc, jak
pomarańczowy płomień zapala kolejne suche słomki i przeskakuje na
suche drwa, myślał, co teraz będzie.
* * *
Ładne opisy. Sama wymyślałaś wygląd postaci np. Yashiro lub Sheri?
OdpowiedzUsuńPostacie miały początkowo mieć wygląd Anthro, a u mnie są ludźmi, więc po części wymyślałam sama (np. ubiór i broń) :-)
UsuńBrawo Olu! Cudnie!
OdpowiedzUsuń