Do pomieszczenia natychmiast weszło
pięciu barczystych i postawnych mężczyzn w mundurach. Była to
policja konna – sprawowała nadzór nad miasteczkiem, patrolując
wszystkie miejsca na koniach. Miejscowi ludzie wiedzieli, że łatwo
się na nią natknąć.
- Co się tu dzieje?! - Zapytał gruby
głos jednego z policjantów.
Wszyscy zgromadzeni ludzie umilkli i
stali jak wryci. Nie było drogi ucieczki, stróże prawa zasłonili
jedyne wyjście.
Na arenie, jak posąg, stał nieruchomo Dick,
dzierżąc w dłoni kij. Zastygł w pół ruchu, z bladą twarzą i
wystraszonymi oczami.
Za przedramię trzymał go Jack. Choć jego
wątła i słaba ręka jedynie lekko chwyciła Dicka, mężczyzna nie
próbował się wyrywać.
Pod ścianą areny leżał bezładnie
szary wilk, zakrwawiony, z rozszarpaną łopatką. Ledwo słychać
było jego głuchy pomruk. Po drugiej stronie zaś kulił się bull
mastyf. Przerażony, trząsł się cały, w obawie przed kijem, który
zawisł nad ciałem wilka.
To wszystko potęgowała martwa cisza,
przerywana jedynie cichym pomrukiem cierpiącego
zwierzęcia.
***
Postawny policjant o siwych wąsach wysunął
się na przód i spojrzał z odrazą na Dicka. Mężczyzna opuścił
powoli kij, patrząc na niego z trwogą.
- Co to ma znaczyć? - Zapytał groźnie
– Proszę wytłumaczyć, co tu zaszło.
Dick nie umiał wykrztusić ani jednego
słowa. Strach odebrał mu mowę. Spoglądał na policję z
niedowierzaniem. Jednak to Jack wziął głęboki oddech i zaczął
mówić, drżącym głosem, ale płynnie i szczerze.
- Panie władzo, jak pan sam widzi, tu
odbywały się przez jakiś czas walki psów...
- Proszę pana, to jest nielegalne.
Jakiekolwiek uczestnictwo w walkach jest karane!
- Wiem o tym, panie władzo. Chcę to
wszystko wytłumaczyć. Ten tu – wskazał na Dicka – On brał w
tym główny udział i jest najbardziej winny. Wszystko organizował,
najpierw złapał dzikiego wilka z puszczy, a potem sprowadzał inne
psy, aby z nim walczyły... - Kiedy to mówił, czuł, że w końcu
może powiedzieć prawdę, że w końcu może wszystko wyznać. -
...A teraz... teraz zaczął bić wilka, i właśnie próbowałem go
zatrzymać...
Policjant zwrócił się do Dicka.
- Czy to prawda?
Mężczyznę sparaliżował strach,
nie protestował. Spuścił wzrok i pokiwał potakująco głową.
- Jest pan aresztowany – oznajmił
głośno policjant – Proszę odrzucić kij.
Dick posłusznie wypełnił polecenie.
- Zajmijcie się resztą – wąsacz
zwrócił się do reszty patrolu, a następnie powiedział, wskazując
na przerażonego mastyfa:
- Tego kundla zabieramy. A ten –
podszedł do leżącego Ortrosa i pokazał go czubkiem buta – Ten
już zdycha. Wyrzućcie go gdzieś poza miasto.
- Nie! - Krzyknął nagle Jack – Nie,
panie władzo, proszę go nie zabierać! To wilk!
- Zdycha już – mruknął
zniecierpliwiony mężczyzna.
- Nie, proszę! Ja go wezmę, ja... Ja
się nim zajmę! - Powiedział rozpaczliwie, spoglądając z ukosa na
Dicka.
- Jak pan chcesz, i tak to już
zdechlak – westchnął wąsacz i zajął się Dickiem. Jack
podszedł powoli do wilka, a ten wydał z siebie głuchy pomruk.
- Spokojnie, wilku – powiedział
cicho – Już nikt ci nic nie zrobi.
A potem z trudem dźwignął go w
ramiona, i chwiejąc się, podszedł do leżących nieopodal sań
zaprzęgowych. Położył na nim delikatnie zwierzę i zatamował
krew, uciskając ranę chustką.
Następnie wziął do ręki sznur
przymocowany do sań, i zaczął je ciągnąć, zmierzając w
kierunku niedużego brązowego domu po przeciwległej stronie ulicy.
Mega! Jack bohaterem! Mam nadzieję, że nie zakończysz na tym serii o Ortosie.
OdpowiedzUsuńJak się ciesze, że wszystko powoli wychodzi na prostą... Dick przyłapany, Ortros uratowany :D
OdpowiedzUsuń