wtorek, 22 grudnia 2015

Moja przygoda z końmi #4

Czas mijał. Mijał nieubłaganie.

Zaczęłam uczyć się kłusować, pamiętam, jak na początku mnie telepało. Myślałam sobie „O kurczę, jak oni mogą się na tym koniu utrzymać?!”. Teraz z tego mogę sobie boki zrywać, ale naprawdę tak było. No cóż, nie ukrywam, że z czasem szło mi coraz lepiej. Stosunkowo szybko nauczyłam się anglezować (1), co jest w zasadzie kluczem.

Cotygodniowe półgodzinne jazdy na lonży – tak bardzo je polubiłam, że czułam wielki żal, gdy się kończyły. Pokochałam jazdę konną. Pokochałam zapach siana, tętent kopyt i widok końskich uszu. Pokochałam to uczucie siedzenia w siodle i trzymania wodzy, wczuwania się w ruchy konia. Bo jazda konna to nie jest tylko siedzenie na koniu...

(rozpoczęcie wykładu)

Jest to niezwykły sport, pod każdym względem. Przede wszystkim wymaga zrozumienia zwierzęcia, aby z nim dobrze współpracować. Wyobraźcie sobie konia, który nie słucha, jest uparty oraz jeźdźca, który nie wie, co z nim zrobić i nie jest stanowczy. Kompletny brak więzi między nimi. Nie ma zrozumienia – nie ma jazdy. Dlatego tak ważne jest, aby zrozumieć zwierzę, to, co ono czuje i myśli. 
A potem prawidłowo nim sterować.

Jako jeździec trzeba być delikatnym, ale również stanowczym. Zdarzają się niezwykle uparte konie, którym trzeba pokazać, kto tu rządzi. Wymaga to również niezwykłej cierpliwości i upartości do dążenia do celu.

Z koniem komunikujemy się inaczej niż ludźmi. Gdy chcemy przekazać, aby człowiek szedł – mówimy: „idź”. W jeździe konnej nie działa to tak łatwo. Aby „ruszyć” konia z miejsca, należy przycisnąć łydki do jego boku. Aby go zatrzymać, musimy przerzucić ciężar ciała do tyłu i pociągnąć lekko za wodze. I tak dalej.

Poza tym jako jeździec trzeba być wysportowanym. Uwierzcie mi, jazda niesamowicie ćwiczy łydki, uda, biodra i plecy. Bo jak tu wytrwać w siodle, nie trzymając się konia (łydkami)?

Jazda konna łączy się także z wieloma innymi czynnościami. Koń, z którym współpracujemy, jest żywym stworzeniem, to nie zabawka. On też musi jeść, pić, spać, być czysty, jemu też ma być wygodnie i komfortowo. Więc trzeba się nim zaopiekować. Przed jazdą czyścimy i siodłamy konia, aby i nam, i jemu dobrze się pracowało. Osobiście z początku dostawałam „gotowe” konie, wyczyszczone i osiodłane. Ale potem, kiedy byłam już bardziej zaawansowana, musiałam się tego wszystkiego nauczyć, i sama oporządzałam konia do jazdy.

(zakończenie wykładu)

* * * 
(1) anglezowanie - rytmiczne unoszenie się jeźdźca podczas kłusa w rytm jego ruchów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz