Projekt O
Odwaga i
Przeznaczenie
Epizod 1: Legenda o
Początku
Na Początku były trzy Światy: Kraina Snów, Świat Nedo, czyli Świat Rzeczywisty oraz
Podziemia. W każdej krainie mieszkały inne ludy, różnorakie stwory, przedziwne
zjawiska natury. Między trzema Światami było mnóstwo łączących je ścieżek,
tunelów i dróżek, więc ludność mieszała się, osiedlała w każdym zakątku Całości,
żyjąc w pokoju i zgodzie.
Nad porządkiem panowało Przeznaczenie. Przeznaczenie było
tylko jedno, lecz każde żywe stworzenie miało swoje własne, osobiste. Nie można
było przed nim uciec.
Kiedy jego synowie, czyli Pech i Szczęście, zaczęli pomagać
ojcu w sprawowaniu władzy, coś się zmieniło. Obywatele Całości zaczęli
zazdrościć sobie powodzenia w życiu, czyli szczęścia oraz gardzić pechowcami. Wszędzie
zawrzało jak w kotle od walk i wojen. Brat zabijał brata, córka matkę, mąż żonę.
Aby położyć temu kres, Przeznaczenie przydzieliło każdemu ludowi swój Świat.
Ścieżki zostały zatarte, tunele zasypane, dróżki zapomniane. Chociaż nie
wszystkie.
<<*>>
To był trzynasty dzień mojej podróży, kiedy zobaczyłem
światełko w tunelu. Dosłownie. Trzydzieści dni temu, eksplorując Tunel Korana,
napotkałem się na ślepy zaułek, więc kiedy zobaczyłem wyjście z Tunelu
Wschodniego, poczułem wielka ulgę, że nie muszę się już wracać i szukać innej
drogi.
Postawiwszy stopę na ziemi Podziemi, zacząłem się rozglądać dookoła.
Gdzie by nie spojrzeć, otaczały mnie gołe, granitowe skały, a gdy uniosłem głowę,
nie zobaczyłem błękitnego nieba, tylko kamienne sklepienie. Czułem się, jakbym
był w ogromnej jaskini, gdzie panuje wieczny półmrok. Wszędzie, gdzie by okiem
sięgnąć, był ocean skał. Nagle zobaczyłem jakieś zielone plamy daleko na
horyzoncie. Zostawiłem tunel za sobą i ruszyłem w tym kierunku.
Zaraz naszły mnie wątpliwości – I co teraz? Jestem już w
Podziemiach, fajnie. Ale gdzie jest Kraj Umarłych, mój cel podróży? Zaklinałem
w duchy swoja impulsywność, nie powinienem wyruszać z domu bez porządnego
przygotowania. No cóż, trzeba liczyć na Szczęście.
Humor mi się poprawił, kiedy doszedłem do zielonego boru.
Drzewa tam były okazałe, o grubych pniach, w ich gałęziach słychać było świergot ptaków. Zamiast granitowej skały ziemia porośnięta była trawami i
mchem, gdzieniegdzie rósł jakiś krzaczek. Już miałem siadać na spróchniałym
pieńku dla odpoczynku, lecz nagle coś się poruszyło wśród drzew i przykuło moja
uwagę. Podszedłem bliżej. Zobaczyłem smukłą, kobiecą postać. Dziewczyna
zbierała jabłka z pobliskich jabłoni, trzymając w jednej ręce wielki kosz. Miała
na sobie popielatą, długa opończę z kapturem, który zakrywał jej głowę. Chcąc się jej lepiej przyjrzeć, próbowałem
podejść jeszcze bliżej, przy okazji nadepnąwszy na suchą gałąź. Rozległ się głośny
trzask łamanego drewna. Nieznajoma, dotychczas odwrócona do mnie tyłem, zwróciła
się w moja stronę. Na jej pięknej twarzy przebiegło zaskoczenie. Miała cudne, zielone oczy i ciemnoblond włosy do połowy szyi. Zmieszała się
trochę, nie wiedząc, czy uciekać, czy walczyć ze mną. Wybrała jednak tą drugą
opcję, chwyciła mocniej kosz, a następnie poczęła biec, raczej z obawy, niż
przerażenia.
Będąc wiele dni samotny, zatęskniłem za towarzystwem ludzi, więc
zacząłem ją gonić. Widząc to zwiększyła tempo biegu i z wyraźnym przestrachem zwołała:
-Shiro! Shiro!
Biegnąc wśród gęstych drzew i zarośli, dziewczyna potknęła
się o korzeń i przewróciła. Wykorzystałem okazję – szybko ją dogoniłem i
chwyciłem za nadgarstek. Oboje nie mogliśmy złapać tchu, żadne nas nie potrafiło
wykrztusić nawet słowa. Chciałem wytłumaczyć jej, że zaszło nieporozumienie, że
nie chcę jej skrzywdzić. Zanim zdążyłem to powiedzieć, poczułem zimno stali
swojej szyi.
- Jeśli zaraz jej nie puścisz, Twoja głowa nie będzie już na
tym miejscu, gdzie powinna – rzekł czysty, kobiecy głos. Za mną musiała stać
rzekoma Shiro.
Koniec epizodu
pierwszego
<<*>>
Oto moja wersja Projektu O. Na początku wspomnę, że zmieniłam bardzo dużo nawet ogólnych wątków, które podała nam Shiro. Sorki :)
Głównymi bohaterami w Odwadze i Przeznaczeniu będą (a może już są?) Luces (w mojej wersji historia jest opowiadana z jego punktu widzenia) i Korin (Kora), czyli nasza Ola. Obok nich dumnie będą chodzić Shiro, czyli Shiro oraz Sheri, czyli Ewcia. A, wspomniałam, że Shiro będzie miała męża Rufusa? :)
Dzięki za czytanie i niech wiatr będzie z wami!
- Kasia
Kasia jakiego Rufusa?! Nie mogłaś wymyślić lepszego imienia?! A poza tym fajne ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetne! Podoba mi się to, że jest ubiór jak ze średniowiecza (opończa), bardzo ciekawe. I fajnie, że dałaś narrację 1-szo osobową - będzie oryginalnie!
OdpowiedzUsuńPisz dalej, Kasiu. Coś czuję, że to będzie superowe opowiadanie!
Pozdrawiam! :-)
EntroKasiu upewnij mnie, że Shiro go nie zabije
OdpowiedzUsuń