poniedziałek, 7 grudnia 2015

Odwaga i Przeznaczenie. Epizod 1: Legenda o Początku

Projekt O

Odwaga i Przeznaczenie

Epizod 1: Legenda o Początku

Na Początku były trzy Światy: Kraina Snów, Świat Nedo, czyli Świat Rzeczywisty oraz Podziemia. W każdej krainie mieszkały inne ludy, różnorakie stwory, przedziwne zjawiska natury. Między trzema Światami było mnóstwo łączących je ścieżek, tunelów i dróżek, więc ludność mieszała się, osiedlała w każdym zakątku Całości, żyjąc w pokoju i zgodzie.


Nad porządkiem panowało Przeznaczenie. Przeznaczenie było tylko jedno, lecz każde żywe stworzenie miało swoje własne, osobiste. Nie można było przed nim uciec.


Kiedy jego synowie, czyli Pech i Szczęście, zaczęli pomagać ojcu w sprawowaniu władzy, coś się zmieniło. Obywatele Całości zaczęli zazdrościć sobie powodzenia w życiu, czyli szczęścia oraz gardzić pechowcami. Wszędzie zawrzało jak w kotle od walk i wojen. Brat zabijał brata, córka matkę, mąż żonę. Aby położyć temu kres, Przeznaczenie przydzieliło każdemu ludowi swój Świat. Ścieżki zostały zatarte, tunele zasypane, dróżki zapomniane. Chociaż nie wszystkie.


<<*>>


To był trzynasty dzień mojej podróży, kiedy zobaczyłem światełko w tunelu. Dosłownie. Trzydzieści dni temu, eksplorując Tunel Korana, napotkałem się na ślepy zaułek, więc kiedy zobaczyłem wyjście z Tunelu Wschodniego, poczułem wielka ulgę, że nie muszę się już wracać i szukać innej drogi. 

Postawiwszy stopę na ziemi Podziemi, zacząłem się rozglądać dookoła. Gdzie by nie spojrzeć, otaczały mnie gołe, granitowe skały, a gdy uniosłem głowę, nie zobaczyłem błękitnego nieba, tylko kamienne sklepienie. Czułem się, jakbym był w ogromnej jaskini, gdzie panuje wieczny półmrok. Wszędzie, gdzie by okiem sięgnąć, był ocean skał. Nagle zobaczyłem jakieś zielone plamy daleko na horyzoncie. Zostawiłem tunel za sobą i ruszyłem w tym kierunku.


Zaraz naszły mnie wątpliwości – I co teraz? Jestem już w Podziemiach, fajnie. Ale gdzie jest Kraj Umarłych, mój cel podróży? Zaklinałem w duchy swoja impulsywność, nie powinienem wyruszać z domu bez porządnego przygotowania. No cóż, trzeba liczyć na Szczęście.


Humor mi się poprawił, kiedy doszedłem do zielonego boru. Drzewa tam były okazałe, o grubych pniach, w ich gałęziach słychać było świergot ptaków. Zamiast granitowej skały ziemia porośnięta była trawami i mchem, gdzieniegdzie rósł jakiś krzaczek. Już miałem siadać na spróchniałym pieńku dla odpoczynku, lecz nagle coś się poruszyło wśród drzew i przykuło moja uwagę. Podszedłem bliżej. Zobaczyłem smukłą, kobiecą postać. Dziewczyna zbierała jabłka z pobliskich jabłoni, trzymając w jednej ręce wielki kosz. Miała na sobie popielatą, długa opończę z kapturem, który zakrywał jej głowę. Chcąc się jej lepiej przyjrzeć, próbowałem podejść jeszcze bliżej, przy okazji nadepnąwszy na suchą gałąź. Rozległ się głośny trzask łamanego drewna. Nieznajoma, dotychczas odwrócona do mnie tyłem, zwróciła się w moja stronę. Na jej pięknej twarzy przebiegło zaskoczenie. Miała cudne, zielone oczy i ciemnoblond włosy do połowy szyi. Zmieszała się trochę, nie wiedząc, czy uciekać, czy walczyć ze mną. Wybrała jednak tą drugą opcję, chwyciła mocniej kosz, a następnie poczęła biec, raczej z obawy, niż przerażenia.

 Będąc wiele dni samotny, zatęskniłem za towarzystwem ludzi, więc zacząłem ją gonić. Widząc to zwiększyła tempo biegu i z wyraźnym przestrachem zwołała:

-Shiro! Shiro!

Biegnąc wśród gęstych drzew i zarośli, dziewczyna potknęła się o korzeń i przewróciła. Wykorzystałem okazję – szybko ją dogoniłem i chwyciłem za nadgarstek. Oboje nie mogliśmy złapać tchu, żadne nas nie potrafiło wykrztusić nawet słowa. Chciałem wytłumaczyć jej, że zaszło nieporozumienie, że nie chcę jej skrzywdzić. Zanim zdążyłem to powiedzieć, poczułem zimno stali swojej szyi.
- Jeśli zaraz jej nie puścisz, Twoja głowa nie będzie już na tym miejscu, gdzie powinna – rzekł czysty, kobiecy głos. Za mną musiała stać rzekoma Shiro.


Koniec epizodu pierwszego


<<*>>


Oto moja wersja Projektu O. Na początku wspomnę, że zmieniłam bardzo dużo nawet ogólnych wątków, które podała nam Shiro. Sorki :)

Głównymi bohaterami w Odwadze i Przeznaczeniu będą (a może już są?) Luces (w mojej wersji historia jest opowiadana z jego punktu widzenia) i Korin (Kora), czyli nasza Ola. Obok nich dumnie będą chodzić Shiro, czyli Shiro oraz Sheri, czyli Ewcia. A, wspomniałam, że Shiro będzie miała męża Rufusa? :)

Dzięki za czytanie i niech wiatr będzie z wami!

- Kasia



3 komentarze:

  1. Kasia jakiego Rufusa?! Nie mogłaś wymyślić lepszego imienia?! A poza tym fajne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetne! Podoba mi się to, że jest ubiór jak ze średniowiecza (opończa), bardzo ciekawe. I fajnie, że dałaś narrację 1-szo osobową - będzie oryginalnie!
    Pisz dalej, Kasiu. Coś czuję, że to będzie superowe opowiadanie!
    Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. EntroKasiu upewnij mnie, że Shiro go nie zabije

    OdpowiedzUsuń