czwartek, 3 grudnia 2015

Krew wolności #12

Poprzez szeroką ulicę szedł młody chłopak, ciągnąc na saniach leżącego wilka.
Wilk był prawie nieprzytomny, ale czuł. Wyraźnie czuł narastający ból w łopatce, ale nie zwracał na niego uwagi. Słońce, którego nie widział kilka tygodni, którego ciepła dawno już nie zaznał, teraz jego promienie ogrzewały go, sprawiają rozkosz. Powoli rozgrzewały sztywne i poranione ciało wilka.

***
 
Wilk podniósł ciężko łeb i rozwarł ostrożnie powieki. Początkowo światło dnia oślepiło go, ale potem jego wzrok zyskał przejrzystość i wszystko wyraźnie zobaczył. Każdy kontur, każdy kolor był dla niego jak całkowita nowość, jak dla małego niemowlęcia, które bada uważnie otaczający go świat. Ortros spędził wiele czasu w ciemnościach pozbawionych życia, dlatego też właściwie wszystko musiał poznać od nowa, zacząć nowe życie.

Nigdy nie widział tak wielu ludzi, psów i innych zwierząt w jednym miejscu. Mężczyźni krzyczeli, rozmawiali, chodzili po ulicy lub siedzieli na wozie zaprzężonym w duże zwierzęta podobne do łosi, na które niegdyś polował. Niektórzy szli mozolnie za zaprzęgami, trzymając kąsające baty. Psy ciągnące sanie szczekały wesoło. Były to głównie husky, malamuty i szpice. W brudnym śniegu na drogach brodziły bezdomne psy najróżniejszych ras. Obszczekiwały wszystkich, nawet wilka, ale gdy on warknął krótko, natychmiast milkły.

Na całej ulicy panował niesamowity rozgardiasz, szczekanie i krzyki mieszały się z rżeniem koni i skrzypieniem wozów. Wilk dokładnie rozglądał się, słuchał uważnie każdego dźwięku.
Zwrócił uwagę na skrzypiący śnieg i lekki wiatr przeczesujący mu sierść. Nagle poczuł w sobie dziwną nadzieję. Nie było już Dicka, klatki, kija. Miał wrażenie, że jego cierpienia się skończyły.
 I naprawdę tak było.

3 komentarze:

  1. Dziś tak troszkę bardziej opisowo i krócej ;-)
    Seria zmierza pomału ku końcowi, mam nadzieję, że się podoba! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na samą myśl o końcu chce mi się płakać. Mam nadzieję, że już pracujesz nad nową serią

    OdpowiedzUsuń