piątek, 4 grudnia 2015

Krew wolności #13

Jack zatrzymał sanie przy brązowym budynku i zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła mu średniego wieku kobieta o jasnych włosach upiętych w kok. Miała na sobie białą suknię, a w ręku trzymała wazon.

Na widok Jacka uśmiech rozświetlił jej twarz.

- Jack! Jak miło cię widzieć! - Wykrzyknęła wesoło – Co cię tu sprowadza?

- Dzień dobry, panno Grande – odparł uprzejmie chłopak – Właściwie mam do pani taką jedną prośbę... - Spojrzał na wilka, który leżał osłabiony na saniach. Panna Grande powiodła za nim swój wzrok i w jednej chwili zawołała:

- Boże najświętszy! Toż to wilk!

A już w sekundę później oglądała jego rany z uwagą.

- Skąd, na litość boską, go masz, Jack? - Zapytała z rozpaczą.

- Uczestniczył w walkach psów. Złapano go...

- Zaczekaj – przerwała mu kobieta – Wejdziemy i mi wszystko opowiesz, a ja go wezmę i opatrzę w tym czasie.
    Chłopak posłusznie podszedł i wziął wilka na ręce, następnie podążył za panną Grande.
    Dom kobiety był bardzo przestronny i duży. Na jasnych ścianach wisiały kolorowe obrazy, na komodach stały najróżniejsze zdjęcia, wazony i inne bibeloty. Kobieta zaprowadziła chłopaka do przytulnego salonu i kazała położyć wilka na dywanie.
- Zaraz zobaczymy, co mu jest. Biedak, musiał się tyle nacierpieć... - westchnęła panna Grande, przynosząc apteczkę i bandaże. Zaczęła uważnie badać wilka, obejrzała delikatnie wszystkie jego rany. W tym czasie Jack opowiadał. O swojej dawnej pracy, złapaniu wilka i jego walkach. Potem o nagłej wizycie policji. Panna Grande cały czas mu potakiwała.
Kiedy skończył, kobieta przez chwilę milczała.

- Rozumiem, czemu go tu przyniosłeś – rzekła w końcu wolnym głosem – Jak tylko wyzdrowieje, tego biedaka trzeba wypuścić.

- Tak, ja właśnie... - zaczął chłopak niewyraźnie – Ja chcę, żeby żył w lesie, z innymi wilkami. Tam jest jego miejsce.

Kobieta uśmiechnęła się do niego i zaczęła opatrywać wilka. Ortros przez cały ten czas patrzył na nią spokojnie i pomrukiwał cicho, ledwo słyszalnie.

- Został ciężko ranny – oznajmiła, skończywszy robotę – Ale z tego wyjdzie. Musisz go niestety zatrzymać na parę dni.

- Rozumiem. - Rzekł Jack i uśmiechnął się do panny Grande – Dziękuję pani za wszystko. Chyba zabiorę go do siebie.

- Zmieniaj mu codziennie wszystkie opatrunki i smaruj je tą maścią. - Podała mu mały słoiczek – Niech się wykuruje. Tylko nie trzymaj go tam długo, jak zacznie zdrowieć i nabierać sił, już wtedy go wypuść.
Chłopak spojrzał na kobietę z niepokojem.

- A jeśli nie będzie do końca zdrowy i coś mu się stanie? Na przykład... Nie przetrwa...? Albo... - Nie dokończył, bo panna Grande spojrzała na niego z dziwnym politowaniem.

- To wilk – rzekła – Nie może sobie nie poradzić. - Spojrzała na Ortrosa i pogładziła go delikatnie po grzbiecie, a on zamknął oczy i zaczął pomrukiwać.

3 komentarze:

  1. Ugh! Mam teraz naprawdę dużo roboty, zwłaszcza, że jest okres przedświąteczny i Barbórka i tak dalej....
    Ale już planuję kilka nowych serii, więc dotrwajcie jakoś do końca Krwi Wolności :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi tam jak zwykle się podoba

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciepło mi się zrobiło na serduszku, kiedy to przeczytałam :) Wspaniała historia!

    OdpowiedzUsuń