poniedziałek, 7 grudnia 2015

Siedem księżyców #1

Wiosną kraina Taleran wyglądała wyjątkowo pięknie. Wszystkie drzewa i krzewy kwitły, powoli wypuszczały pąki i pierwsze zielone listki. Na zlodowaciałej ziemi wyrastały małe trawki i polne kwiaty, tworząc kolorowe kobierce na polach, łąkach i w lasach. Po ciężkiej i mroźnej zimie wszystko się odradzało, na nowo odżywało dzięki słonecznym promieniom, rześkiemu deszczowi i coraz to cieplejszym dniom.

Wracały ptaki, które w całym Taleran miały swój dom. Zwierzęta budziły się z zimowego snu, wychodziły z nor i jam, aby w tych pierwszych promieniach słońca zacząć znowu żyć. Spotykały się rozdzielone na czas zimy stada, by razem polować i łączyć się w pary.
Życie zaczynało tętnić. Wiosna przecież to okres powrotu do życia, które zimą zamarło, by teraz się odrodzić.



* * *



Pogoda była niebywale piękna. Niebo jaśniało błękitem, a słońce oświetlało wysokie i chude brzozy, potężne dęby i srebrzyste buki. Gnijące liście i zżółkła trawa pokrywały jeszcze ziemię, brudny i mokry śnieg leżał gdzieniegdzie, lecz większość już stopniała i wchłonęła się w zmarzniętą glebę.

Na łysym drzewie usiadła drobna samiczka gila o czerwonym brzuchu i zaświergotała cicho, przerywając na chwilę spokojną ciszę. Gdzieś w głębi pobliskiego lasu odpowiedział jej podobny głos.

Nagle kilka kosów siedzących na ziemi poderwało się z głośnym łopotem skrzydeł, a szara wrona na czubku smukłego dębu zakrakała ostrzegawczo. Gil wyczuł zagrożenie. Nasłuchiwał.
Naraz powietrze przeszył dziewczęcy głos:

- Roma, Romania! Gdzie jesteś?

Samica natychmiast poderwała się i poleciała w stronę źródła dźwięku. Nie musiała go szukać – zaraz na dole czekała na nią wysoka dziewczyna, zadzierając głowę do góry. Na widok nadlatującego ptaka uśmiechnęła się.

- Roma, tu jesteś! Szukałam cię – powiedziała, a gil usiadł jej na ramieniu i zaćwierkał. Dziewczyna roześmiała się wesoło.

Była bardzo wysoka i smukła. Miała radosne, ciemne oczy i długie brązowe włosy, które opadały jest delikatnymi falami za ramiona. Ubrana była w obcisły, niebieski kostium, a na plecach miała skórzany kołczan z łukiem i strzałami.

- Hej, Ruka! Zaczekaj na mnie! - rozległ się głos. Ruka spojrzała w stronę, z której dochodził. Po
chwili zza krzaków wyłoniła się dziewczyna o długich aż do pasa włosach w kolorze gorzkiej czekolady. Widząc swoją przyjaciółkę z gilem, podbiegła do niej szybko.

- Co się stało, Sheri? - spytała dziewczyna.

- Nie, nic, w porządku – odparła szybko Sheri – Przed chwilą Triva i Homra pobiegły nagle za jakimś jeleniem, więc przyszłam do ciebie. - Spojrzała na Romę, która czyściła piórka – O, znalazłaś ją!
Sheri miała duże, zielonożółte oczy. Była niska i szczupła, nosiła błyszczący, zielony kostium oraz kołczan ze swoim łukiem.

- Znalazłam – potwierdziła Ruka – Myślałam o tym, żeby... - nie dokończyła, bo nagle rozległ się rozdzierający krzyk, przeszywając ciszę lasu. Dziewczyny spojrzały po sobie przerażone.

- Co to było...? - spytała cicho wystraszona Sheri.

- Nie mam pojęcia! - odparła zdumiona Ruka i nieoczekiwanie rzekła:

- Może ktoś potrzebuje pomocy, chodź szybko! - i zaczęła biec w kierunku źródła głosu. Romania podążyła za nią lecąc, a Sheri wołając „Nie tak szybko, Ruka! Opanuj się!”.

Dziewczyna jednak biegła nadal, przedzierając się przez gąszcze krzaków. Naraz zobaczyła przed sobą niedużą polankę otoczoną drzewami, na której siedział przestraszony chłopak, mniej więcej w ich wieku. Miał szeroko otwarte oczy i był blady jak ściana.

Zdziwiona Ruka usiłowała skryć się za łysymi krzewinkami, ale było za późno – chłopak ją zauważył.
 Natychmiast wstał i cofnął się parę kroków. Patrzyli na siebie w milczeniu.
Ruka usłyszała za sobą kroki Sheri, ale nadal patrzyła na tajemniczego gościa. Był wysoki i szczupły, miał ciemne włosy zakrywające mu czoło. Ubrany był w szarą bluzę i czarne spodnie. Uwagę dziewczyny zwróciły głębokie, niebieskie oczy patrzące na nią z przerażeniem.
Nagle usłyszała za sobą głos Sheri:

- Ruka, proszę cię! Nie... Aaa! - krzyknęła przeraźliwie – Kto to jest?!

Ruka odwróciła się i symbolicznie zatkała dłonią usta dziewczyny. Następnie podeszła powoli do chłopaka i uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Cześć – przywitała się – Jak masz na imię?

Chłopak wahał się, bo patrzył na nią niepewnie i nieufnie.

- Je.. Jestem Luces – powiedział jednak.

- Ja jestem Ruka- dziewczyna wyciągnęła do niego rękę, a Luces uścisnął ją lekko. - Czy to ty krzyczałeś? Coś się stało? - zapytała z powagą. Chłopak speszył się.

- Tak, to ja krzyczałem. - odpowiedział z westchnieniem - Mogłabyś mi powiedzieć, co to za miejsce?

- Eee... Jesteś w krainie Taleran - odrzekła nieco zdezorientowana Ruka - Ale czemu pytasz?

- Po prostu właśnie obudziłem się gdzie indziej niż... Mój dom. - odpowiedział chłopak, rozglądając się ciekawie. Następnie zmierzył Rukę wzrokiem. Dziewczyna zawstydziła się.

 - A... A gdzie jest twój dom? - spytała.

- Mieszkam w Kanerii. I nigdy nie słyszałem o czymś takim jak Taleran.
Ruka milczała. Nie wiedziała, co powiedzieć tajemniczemu chłopakowi. Naraz zdała sobie sprawę, że za nią cały czas znajduje się Sheri. Odwróciła się. Dziewczyna wpatrywała się w Lucesa osłupiona. Widząc Rukę z pytającym wyrazem twarzy, pokazała na migi, aby się przybliżyła.

- Co to za chłopak? - syknęła jej do ucha.

- Nie wiem! Mówił, że ma na imię Luces i jest z jakiejś Kanerii, w ogóle chyba mu się coś pokręciło – szepnęła Ruka.

- To co robimy? - spytała Sheri, kątem oka obserwując chłopaka. Przyglądał się im z zainteresowaniem.

- Proponuję go zabrać do naszej kryjówki, może nam powie coś więcej, bo ja nadal nie rozumiem, o co mu chodzi – odpowiedziała dziewczyna – Zresztą ten las nie jest zbyt dobry na rozmowę z obcym. Straże cały czas są na patrolu! - przypomniała ostrzegawczo, odruchowo patrząc w górę. Potem podniosła się i podeszła do Lucesa.

- Słuchaj, pójdziesz z nami do naszej kryjówki i nam wszystko wytłumaczysz. Tutaj za bardzo nie możemy rozmawiać – rzekła trochę ciszej.

- Dlaczego? - zapytał chłopak – Co nam stoi na przeszkodzie?
Ruka westchnęła ze zniecierpliwieniem.

- To długa opowieść – powiedziała – Wytłumaczymy ci u nas, dobrze? - i nie czekając na odpowiedź, poszła, przywołując Sheri i Lucesa ruchem ręki. Romania sfrunęła z konaru drzewa, na którym dotychczas siedziała, i usiadła na ramieniu Ruki, ćwierkając cicho.

* * *
Witam!
Jak wiecie, Krew Wolności się już skończyła, więc przed Wami nowa seria: Siedem Księżyców.
Od razu informuję, że jest to opowiadanie z projektu Projekt "O", w którym otrzymałyśmy takich samych bohaterów i ogólny zarys fabuły, a naszym zadaniem jest po prostu napisanie opowiadania. Chcemy porównać końcowe wyniki, bo każda z nas pisze nieco inaczej.
Tu jest link do posta, w którym możecie dowiedzieć się więcej o Projekcie O: kliknij tutaj
I jeszcze jedno. W poście, do którego odnosi się powyższy link, Shiro napisała o wyglądzie bohaterów jako Anthro, tymczasem ja piszę o bohaterach jako o ludziach. Więc wygląd będzie troszkę inny, uwzględnię go w opowiadaniu.
To na razie wszystko, pozdrawiam!
Arthemis

3 komentarze:

  1. Olu, uwielbiam Twoje opisy przyrody, są bardzo szczegółowe, pobudzają moją wyobraźnię. Seria wspaniale się zaczyna! :) Jestem ciekawa, co zajdzie między Lucesem a Ruką. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Arthemis rozwalasz mi system tymi opisami. Fajnie, że nie szalejesz z akcją ^.^ Następna część ma być w tym tygodniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisywać bardzo lubię, faktycznie na razie za dużo akcji jeszcze nie ma. Kolejne części miały się pojawiać tylko w poniedziałki, ale chyba dorzucę jeszcze w piątki lub soboty ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń