wtorek, 22 grudnia 2015

Odwaga i Przeznaczenie. Epizod 2: Nienawiść i nieufność

Projekt O
Odwaga i Przeznaczenie

Epizod 2: Nienawiść i nieufność


Książę Pech podążał szybkim krokiem do pałacu swojego ojca. Został wezwany, ponieważ król potrzebuje jego rady dotyczącej najnowszej reformy płatności podatków. Pech był bardzo zadowolony, że ojciec pragnie poznać jego zdanie – zawsze pytał się jego brata bliźniaka, Szczęścia. Uradowany przemierzał brukowane uliczki stolicy. Poddani, widząc księcia, kłaniali mu się z szacunkiem i uprzejmie go pozdrawiali. Pech uśmiechnął się promiennie – czuł, że to jego szansa, aby spodobać się ojcu i pokazać mu, że nie jest gorszy od swojego brata.

Przywitawszy się ze strażą, wszedł do komnaty króla. Przeznaczenie siedział na swoim pozłacanym tronie obitym skórą z geparda, u jego boku stał przepiękny, złotowłosy młodzieniec. Rozmawiali żywo o czymś, a kiedy wszedł, powitali go skinieniem głowy i zamilkli.

Pech klęknął przed królem.

- Dobrze Cię widzieć w zdrowiu, Wasza Miłość.

- Wzajemnie. Wstań, synu, nie musisz klęczeć przed ojcem.

- Wzywałeś mnie, ojcze? – spytał Pech z wahaniem, Przeznaczenie nie wyglądał, jakby jego oczekiwał. Zobaczył, że jego brat, Szczęście, zerka na niego z nieprzeniknioną miną.

- Tak, rzeczywiście. Podejdź bliżej.

- Potrzebujesz rady w sprawie nowej reformy?

- Jakby to powiedzieć… Potrzebowałem. Twój brat już mi pomógł, jak zwykle ma świetne pomysły – tu król popatrzył z zadowoleniem na Szczęście – Możesz już iść, wiem, że masz pilne obowiązki.

- Żałuję, że nie mogłem pomóc – powiedział Pech przez zaciśnięte zęby najuprzejmiej, jak mógł – Do widzenia, ojcze, bracie.

Zanim tamta dwójka zdążyła coś powiedzieć, książę wybiegł z komnaty, a potem z pałacu. Następnie usiadł na kamiennej ławeczce w pustej, ciemniej ulicy. Zacisnął pięści. Miał już tego dość. Od dziecka było to samo – Szczęście był we wszystkim lepszy od niego. Pierwszy nauczył się czytać i liczyć, z łatwością jeździ konno i włada mieczem, o wiele od niego starsi i obyci w świecie uczeni są pod wrażeniem jego wiedzy, poddani go uwielbiają, dziewki wzdychają za nim po nocach. A on zawsze był w jego cieniu, był „tym drugim księciem”. W sercu Pecha pojawiło się zupełnie nowe uczucie – nienawiść, która opanowała go całego i nie opuściła przez wiele późniejszych wieków.


<<*>>


Kiedy zobaczyłam Shiro, odetchnęłam z ulga. Byłam już bezpieczna, ten szalony człowiek nie mógł mi nic zrobić – Yashiro była znakomitą wojowniczką. Miała 27 lat, była średniego wzrostu, znana z siły fizycznej i hartu ducha. Teraz trzymała swoją katanę przy szyi nieznajomego mi młodego mężczyzny, który przed chwilą mnie gonił. Dziwiłam się samej sobie, że nie czuję już żadnej obawy – tylko ciekawość.

Chłopak puścił mój nadgarstek, tak, jak kazała mu Shiro. W miejscu, gdzie mnie dotknął, poczułam uderzenie gorąca, chociaż nieznajomy nie trzymał nie zbyt mocno. Moja przyjaciółka zdjęła ostrze katany z szyi młodzieńca, ale dalej trzymała broń w dłoni, gotowa zaatakować w każdej chwili. Nastała chwila milczenia, a może raczej pewnego oszołomienia. Ciekawie spoglądałyśmy na nieznajomego, a on przyglądał się nam. A raczej Yashiro. Nie dziwię mu się.

Wszyscy moi towarzysze w podróży, włącznie ze mną, są ofiarami zaklęć syna księcia Pecha, Edwarda. Przez to tracimy nasze ludzkie ciała i dusze, powoli zamieniając się w zwierzęta. Z godziny na godzinę, z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc coraz bardziej tracimy swoje społeczeństwo. Na naszej skórze wyrasta futro, pióra lub łuski, nasza postura, siła i wytrzymałość się zmienia. Powoli przestajemy normalnie myśleć, a raczej – tracimy myśli, kierowani tylko instynktem. Przemiana u każdego zaklętego wygląda inaczej, trwa inaczej, działa inaczej. Dlatego nie wiem, czy zamienię się w zwierzę za kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat.

U Shiro Przemiana zaszła bardzo gwałtownie – od niecałych dwóch lat od rzucenia zaklęcia cała jej skóra była pokryta czarnym, lśniącym futrem, oczy zyskały koci kształt i groźny połysk, a sposób, w jaki chodziła, przypominał mi pumę na polowaniu. Moim zdaniem wyglądała pięknie.

- Ktoś ty za jeden? – zapytała z agresją w głosie Yashiro, wyrywając mnie z zamyślenia – Skąd się tu wziąłeś?

- A wy kim jesteście?

- Ja tu zadaje pytania.

- Dobrze, spokojnie.

Twarz nieznajomego zdradzała, że zastanawia się, czy powinien walczyć. Mimo wyjątkowego wyglądu i siły zwierzęcej Yashiro, chłopak zdawał się przewyższać siłą mnie i moją towarzyszkę. Był bardzo wysoki i smukły, o szerokiej piersi, potężnych barkach i dużych dłoniach. Jego sylwetka zdradzała, że musiał pracować fizycznie. Miał gęste włosy o niesfornych kosmykach, które sterczały każdy w inną stronę, ich ciemny kolor kontrastował z bladym odcieniem jego skóry. Byłam ciekawa, jaki zawód pełnił – chociaż nie mogło to być coś bardzo prestiżowego, ponieważ nie mógł mieć więcej iż 25 lat.

Nagle z brzucha nieznajomego wydobyło się głuche burczenie.

- Shiro, może porozmawiamy w obozie? Rozmowy zawsze idą lepiej przy posiłku – zaproponowałam.

- No dobrze, Kora – westchnęła.

Więc poszliśmy w trójkę przez leśny gąszcz w stronę naszego skromnego obozowiska, które znajdowało się na maleńkiej polanie wśród drzew. Myślę, że było wtedy popołudnie, ale trudno jest mi to określić – w Podziemiach czasu nie liczy się na podstawie słońca, ponieważ nie widać stąd nieba. Maszerowałam wartkim krokiem, bo chciałam się dowiedzieć czegos więcej o tym chłopaku. Hm, dalej nie znam jego imienia, myślałam sobie.

Nasz obóz wyglądał gorzej niż skromnie – był raczej… biedny i żałosny, chociaż przytulny. Na środku polanki paliło się ognisko, dookoła niego postawiliśmy namioty. Po prawej stronie, na trawiastym skrawku ziemi, odpoczywały nasze konie. Wszystko – siodła, koce, garnki, kufle, namioty, skrzynie – było stare, zużyte i zdezelowane. Ale przynajmniej nasze własne.

Przy ognisku siedziała Sheri, która ciekawie zerkała na naszego „jeńca”, którego Yashiro zaprowadzała do swojego męża, Rufusa, który doglądał koni. Dosiadłam się do lisiej dziewczyny i opowiedziałam jej o naszej przygodzie.

- Jak myślisz, co się teraz stanie? – spytała Sheri, gładząc swoje długie, kręcone, blond włosy. Ach, nie, nie blond – ostatnio ściemniały i przybrały rudawy odcień.

- Hmm… Shiro zaprowadziła go do Rufusa. Pewnie za chwilkę tu przyjdą i będziemy go przepytywać.

- Oj, tak. Yashiro lubi takie sprawy. Może wtedy udawać groźną kobietkę –zaśmiała się dziewczyna.

Sheri zaczęła nucić jakąś piosenkę, ja przyglądałam się ognisku. Lubię patrzeć w ogień, to w jakiś sposób mnie uspokaja. Rufus nie poskąpił drewna, płomienie jakby chciały liznąć sklepienie Podziemi. Małe, złote iskierki latały wokoło, wyglądając jak gwiazdy. Ich widok sprawił, że zatęskniłam za nocnym niebem, za moim miastem, domem, ojcem i młodszym braciszkiem. Ale nie mogłam powiedzieć, że źle się tu czułam. W te miejsce pełne drzew zapewniało mi bezpieczeństwo, wraz z drogimi mojemu sercu towarzyszami podążaliśmy do wspólnego celu – nie mogłam narzekać. Mogłam tylko tęsknić.

Wtedy znowu to usłyszałam – te ciche, ledwo słyszalne rozmowy drzew. One nas widzą, czytają nasze myśli. Kiedy powiedziałam reszcie, że rośliny do mnie szepczą, Shiro tylko pokręciła głową, a Rufus i Sheri śmiali się ze mnie. Ale to było kiedyś. A one rozmawiały – w języku, którego nie znam, którego nie mogę powtórzyć.

Usłyszałam, że ktoś podchodzi do ogniska.

- No, drogie panie – zwrócił się do mnie i do Sheri Rufus – zaczynamy przesłuchanie.


Koniec epizodu drugiego



<<*>>

Hejo! Tu Kasia. Oto drugi epizod Odwagi i Przeznaczenia! Mam nadzieje, że spodobał się Wam. Wiem, że na razie piszę bez ładu i składu, ale spokojnie - wszystko się wyjaśni (chyba). :)

Ta część została napisana od strony Korin - czyli naszej Oli :) No i doszli nam nowi bohaterowie - Sheri (Ewcia) i Rufus, mężuś Shiro. He, he he.
Mam jeszcze mnóstwo pomysłów dotyczących tej serii, więc bójcie się!

Dzięki za czytanie i niech wiatr będzie z Wami!
- Kasia

1 komentarz:

  1. Jejku,Kasiu... To jest naprawdę cudowne! Już nie mogę się doczekać kolejnej części! ^.^

    OdpowiedzUsuń