środa, 11 listopada 2015

Zapowiedź i parę info

Cześć i czołem!

Tak jak już niedawno wspomniałam, piszę opowiadanie i nie mogę nie napisać paru spraw organizacyjnych, abyście wiedzieli co i jak i nie żyli w niepewności.
A więc, nie przeciągając dłużej:

Opowiadanie będzie o wilku. Ale nie takim magicznym, demonicznym czy innym...
O zwykłym zwierzęciu. Najzwyklejszym, szarym wilku. Z góry uprzedzam, że moje opowiadania, jak również styl pisania jest inny niż Yashiro, która od początku wiodła prym, jeśli chodzi o pisanie na tym blogu.

Akcja rozgrywa się w 1. połowie XX wieku, na Alasce. Ważne:
- w tamtych czasach głównym środkiem transportu na Alasce był psi zaprzęg;
- nielegalną formą rozrywki były walki psów: wpuszczanie zazwyczaj dwóch psów na arenę, które ze sobą walczyły. Trzymano je w niedogodnych warunkach i w różnoraki sposób podsycano ich wściekłość, aby mogły wyładować ją na przeciwniku. Oczywiście robiono zakłady, który pies wygra.

To chyba wszystko, co musicie wiedzieć, ale ostrzegam jeszcze, że będą obecne krwawe i drastyczne sceny. W sumie bez nich nie mogłabym napisać tego opowiadania, bo z natury życie wilka takie właśnie jest. A mi zależy na odwzorowaniu go jak najlepiej.

To tyle, jeżeli chodzi o info ogólne. Pozostaje jeszcze przedstawienie głównego bohatera:

  
Oto jest właśnie główny bohater – dziki wilk (rysunek zrobiłam sama). Imienia na razie nie zdradzę, objawi się ono w opowiadaniu (tak, będzie mu nadane).

Tak właściwie to nie mogę zbyt dużo o nim napisać, to przecież dzikie zwierzę, nie uosobione. Charakteru raczej nie uwzględnię ;-)

Płeć: samiec.
Wygląd: maść troszkę wymyślna, jak widać – szaro-ruda z domieszką czerni; oczy złotobrązowe.
Wiek: 4 lata (dorosły).
Inne: niezwykle duży, masywny wilk; bardzo silny.

Jego historię poznacie w opowiadaniu.

Tymczasem żegnam Was i pozdrawiam gorąco!
 od: Ola Kaczmarek



2 komentarze:

  1. No cóż. Znam Cię Ola i wiem, że twój styl pisania na pewno odbiega od mojego. Gorąco Ci kibicuję. Ja sama gustuję zdecydowanie w istotach magicznych, więc naturalne jest dla mnie pisanie o magii. Zresztą samo moje podejście do pisania jest odmienne od Twojego. Sama widziałam jak planujesz wszystko w szkole ;) nie mówię, że to źle, ale ja po prostu wolę pisać na spontanie. Do pisania podchodzę z pasją i radością, ale nadal traktuję je trochę jak pracę. Syn Sheolu jest pierwszym opowiadaniem które przynajmniej trochę staram się ogarnąć na początku i sama jestem ciekawa efektów. Kasia już mi suszy głowę za jedno, lepiej aby nie wiedziała co dalej... A teraz kończę ten komentarz bo zaczyna przypominać makaron spaghetti.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże! Czasami brzemię jak nauczyciel.

    OdpowiedzUsuń