poniedziałek, 16 listopada 2015

Krew wolności #3

Wilk spał bardzo długo. Wycieńczony walką, gniewem i stresem nie chciał się budzić. Jednak straszliwe, palące uczucie gorączki robiło swoje. Szary wilk podrywał się czasem we śnie, skowycząc z bólu i cierpienia. Gorączka cały czas się wzmagała, zwierzę nie piło i nie jadło przez długi czas, a zszarpane nerwy wszystko potęgowały.

Leżał więc i spał, prawie pozbawiony zmysłów.
Musiał się jednak w końcu obudzić. Kiedy otworzył oczy, zobaczył, że znajduje się w ciasnej i niewygodnej klatce. Zaskoczony, cofnął się, ale pręty go zatrzymały. Odskoczył, uderzając głową w górną część klatki, i zaraz padł, dysząc ciężko.
Nie miał jednak siły, aby stawić opór więzieniu. Jego zeschłe gardło i spierzchłe wargi domagały się choć kropli wody, piekące uczucie w całym ciele pozbawiało go czucia.
Nie miał siły nawet cicho zaskomleć, zaskowyczeć, aby dać upust bólowi. Osłabł całkowicie.
Nie zasnął już jednak znowu. Czekał, miał dziwne przeczucie, że jego cierpienie nie może trwać tak długo.

Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie był to już szary i pusty pokój, tylko pomieszczenie ze ścianami z drewna. Dopiero teraz zauważył, że wokół niego znajdują się też inne klatki, takie same, jak jego. Ale nie było w nich innych zwierząt, tylko on.
Zobaczył też coś, co wzbudziło w nim lęk. Zakratowaną arenę z jedną, zardzewiałą klapą. Z tego, co mógł ujrzeć między kratami, arena była zamknięta wysoką, drewnianą ścianą. Szary wilk nie wiedział, co to może być, ale sama idea zamkniętego, małego pomieszczenia wzbudzała w nim uczucie strachu.
Minęła godzina i nic się nie wydarzyło. Szary wilk zaczynał już tracić nadzieję, zwłaszcza, że jego stan się pogorszył.

Nagle usłyszał kroki. Resztkami sił podniósł głowę i rozejrzał się za źródłem dźwięku. Ze zdziwieniem stwierdził, że to nie Dick ani Bill. Był to Jack.
Od czasu złapania go szary wilk nie widział Jacka, ale szybko przypomniał sobie jego twarz. Zapamiętał, że wydał mu się wtedy dosyć słaby. Rzeczywiście tak było. Teraz, gdy chłopak szedł niepewnie wśród klatek, jeszcze bardziej wyolbrzymiły się jego wątłość i słabość. Jack był szczupłym i wysokim blondynem w młodym wieku. Garbił się, a gdy szedł, wydawało się, że stąpa w strumieniu pełnym ostrych i niebezpiecznych kamieni.
Jednak nie było w tym nic dziwnego. Jack był młody, bynajmniej nie stworzony do pracy z psami, tym bardziej z dzikimi zwierzętami. Ale był do tego zmuszony – robił to, by utrzymać rodzinę.
Wśród innych ludzi stał się popychadłem – gotował, sprzątał i służył. Jego obowiązkiem było też karmienie psów używanych do walk.

Teraz miał do nakarmienia tylko jednego, ale dzikiego i nieprzewidywalnego wilka. Jack bał się. Bardzo bał się. Miał już do czynienia z agresywnymi psami, ale wilk – to już była zupełnie inna sprawa.
Szedł więc tak, jakby prowadzono go na wyrok. I choć jego zadaniem było tylko rzucenie mięsa i wsunięcie miski wody do klatki, czuł się, jakby właśnie miał skoczyć w przepaść.

Jack rozejrzał się po wszystkich klatkach i zatrzymał wzrok na szarym wilku, który uważnie i spokojnie go obserwował. Spojrzenie chłopaka było pełne przerażenia i zdumienia; wilka zaś – czujności i uwagi.

Przez chwilę było widać, jak Jack bije się z myślami, ale zaraz ruszył w kierunku wilka. Ten zaś wiódł za nim swój wzrok.

Kiedy chłopak był zaledwie kilka metrów od klatki, szaremu wilkowi zjeżyła się sierść na karku. Czuł, że ten człowiek nie ma dobrych zamiarów.
Człowiek tymczasem stał i patrzył. W końcu rzucił ochłap mięsa w stronę klatki, licząc najwyraźniej, że wsunie się między pręty do jej środka. Jednak mięso uderzyło o ścianę klatki i osunęło się w dół.
Teraz mina Jacka była co najmniej taka, jakby zjadł cytrynę i jednocześnie dowiedział się, że są w niej pająki.

Wilk w tym czasie patrzył spokojnie na mięso. Nawet je powąchał i spróbował chwycić zębami. Przeszkadzały mu w tym jednak pręty klatki.

Jack wziął głęboki oddech i ruszył w kierunku wilka, dzierżąc w dłoni miskę z wodą. Nagle schylił się gwałtownie, zabierając mięso. Szary wilk odruchowo wyszczerzył kły i zawarczał wściekle na chłopaka, który wydał z siebie dziwny odgłos i uskoczył w tył, przewracając przy okazji kilka pustych beczek stojących nieopodal. Beczki gruchnęły głośno o ziemię i potoczyły się w różne strony. Jedna z nich trafiła centralnie z klatkę szarego wilka.

Zwierzę wystraszyło się i zaczęło powarkiwać, nie rzucało się jednak. Beczka zasłoniła klatkę od strony Jacka, który po kilku chwilach podszedł i odrzucił ją. Wilk widząc jego twarz, warknął głośno, a chłopak znów cofnął się szybko, wylewając do klatki trochę wody z miski, którą wciąż trzymał w ręku razem z ochłapem.

Szary wilk obwąchał uważnie wodę, po czym targany pragnieniem – zlizał ją dokładnie. Jack skorzystał z okazji i podłożył mu mięso razem z miską, po czym odskoczył, umykając w ostatniej chwili przed kłami wściekłego wilka.

Zwierzę powąchało bardzo uważnie mięso oraz wodę, po czym zwróciło swój gniewny wzrok na chłopaka, który posłusznie wyszedł z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.

Wilk natychmiast wychłeptał całą miskę wody, po czym rzucił się na mięso i pożarł je w kilka chwil. Potem, ugasiwszy pragnienie i głód, zamknął oczy i zasnął.
Gorączka powoli mijała.
***
Kilka ogłoszeń ze strony Oli:
Po pierwsze chciałam Was zapytać, jak Wam się w ogóle podoba Krew Wolności? Napiszcie w komentarzu, co o nim sądzicie! :-)
Po drugie uprzedzam, że kolejna część pojawi się dopiero nie dalej niż za tydzień. Wynika to z tego i owego, przepraszam za wszystko.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że się podoba :-)
od: Ola Kaczmarek

1 komentarz:

  1. Jestem wredna, jednak ktoś musi być tym złym. Wymienię Ci błędy które wyłapałam. Choć może tak powinno być.
    1.... uczucie w ciele, pozbawiało... - Zapomniałaś o przecinku
    2. Raz piszesz Szary a raz szary, czy moje oczy wariują?
    3. Jak był fragment Ten zaś wiódł za nim swój wzrok wydaje mi się, że lepiej byłoby wiódł za nim swoim wzrokiem/spojrzeniem

    Ogólnie historia bardzo mi się podoba ^.^ Zwłaszcza opis Jacka, z powodów osobistych. Postaraj się go nie uśmiercić i ubarwić jego postać :D byłabym wdzięczna

    OdpowiedzUsuń