sobota, 21 listopada 2015

Krew wolności #4

Gdy wilk otworzył oczy, zadziwiająco przejrzyście przypomniał sobie ostatnie wydarzenia. Czuł się już o wiele lepiej – gorączka zniknęła już dawno razem z pragnieniem i głodem.

Usiadł z pochylonym łbem, a z jego gardła dobył się głuchy pomruk. Jego umysł przywoływał wizje Dicka z pałką i linką, postawną sylwetkę Billa i wątłego, niepewnego Jacka. Na myśl o nich wszystkich wzbierała się w nim wściekłość, a zarazem nienawiść.

Przypomniał sobie, jak wycieńczony rzucał się na mężczyzn ostatkami sił. Stres i gniew częściowo zagłuszały wtedy jasne myślenie. Teraz zaś – gdy z przejrzystym umysłem i duszą nie szarpaną już gwałtownymi uczuciami – teraz siedział tylko spokojnie od wewnątrz, ale w jego wnętrzu łomotały jak oszalałe urażona duma i nienawiść na wszystkich. Był gotowy stawić im czoło od nowa, bez jakichkolwiek mylnych emocji i jasny na ciele i duszy.

Czuł się zdrowy i miał chęć walki. Choć dawna wściekłość zniknęła bez śladu, teraz rosła w nim nowa, razem z nową i jeszcze większą nienawiścią do ludzi.

Teraz nie robił jednak nic poza pomrukiwaniem, które stopniowo przeradzało się w pojedyncze warknięcia, co jakiś czas wstrząsające jego ciałem.

Przesiedział tak kilka godzin. Znużony, położył się w klatce i oparł łeb na przednich łapach, pomrukując jeszcze. Nie chciał zasypiać – chciał walczyć. Podczas tych kilku godzin wściekłość urosła do tego stopnia, że oślepiony nią rzucił się kilka razy na pręty klatki. Chciał dać upust swojej energii. Nie była ona jednak pozytywna, bo miała formę właśnie wściekłości.
W końcu doczekał się.

Do drewnianego pomieszczenia wszedł Dick. Trzymał w ręku długi, gruby kij. Szary wilk wiedział już, co oznacza kij, ale na razie nic po sobie nie okazywał. Wstał tylko i czekał na mężczyznę, wyzywając go oczyma do walki. Chciał zemścić się na nim za to, co mu zrobił.

Wyraz twarzy Dicka nic nie wyrażał. Mężczyzna podszedł stanowczym krokiem do klatki wilka i zatrzymał się, patrząc mu w oczy.

Wilk nie spuszczał z niego spojrzenia. Pomiędzy nim a Dickiem wytworzyła się niezwykła więź, ale była to więź wzajemnej nienawiści.

Nagle mężczyzna podniósł kij i zaczął walić nim w klatkę. Szary wilk poczuł, jak wściekłość rozsadza jego ciało, i zaczął początkowo tylko głucho warczeć, ale potem dał upust wszystkim uczuciom i z jego krtani dobył się wściekły ryk, przerywany co jakiś czas warczeniem.

Ogłuszające odgłosy spadającego kija były okropne. Naraz wilk zaczął skakać, szamotać się i tłuc po całej klatce, szarpany drażniącymi dźwiękami. Wściekłość zaślepiała go, chciał tylko walczyć...

Dickowi o to chodziło - aby zwierzę rozwścieczyło się i było takie na arenie, gdy będzie walczyło już naprawdę.
- Ha ha! Wkurz się wilku! No, dawaj, stać cię na więcej! - krzyczał i zarazem śmiał się mężczyzna, bijąc mocniej w ściany klatki.

Śmiech podziałał na szarego wilka jak czerwona płachta na byka. Próbował teraz łapać w zęby kij, kilka razy prawie mu się to udało. Nagle zacisnął na nim kły i nie puścił, warcząc złowieszczo.
- Właśnie o to mi chodziło! - krzyknął Dick i wyrwał z trudem kij z paszczy szarego wilka. Nie bił już nim jednak o klatkę.

Wilk natomiast nadal skakał do Dicka, za każdym razem uderzając o pręty.
- Wystarczy na dziś. - Mężczyzna oddalił się.
Szary wilk uspokoił się odrobinę, ale z jego gardła nadal dobywał się pomruk.
- Zobaczymy, jak sobie poradzisz na arenie. Tak cię wytrenuję, że powalisz wszystkie kundle w Klondike! - Zaśmiał się, a wilk warknął ostrzegawczo.

Dick odwrócił się i odszedł w kierunku wyjścia, ale naraz odwrócił się i powiedział jeszcze:
- Ha, byłbym zapomniał! Choć zresztą i tak jesteś głupi, Ortros! - Rzucił złowieszczo i wyszedł.

Jednak szary wilk nie był głupi. Odprowadzając mężczyznę głuchym warczeniem, nie wiedział po prostu, że jego nowe imię to Ortros.

 ***
od: Ola Kaczmarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz