czwartek, 26 listopada 2015

Ciężki dzień... i parę zdjęć

Hej!

Witam Was po naprawdę ciężkim dniu. Dlaczego ciężkim? Szkoła do 15:20, potem uporczywe szukanie prezentu na urodziny mojej koleżanki po całym mieście, następnie szybki powrót do domu, nauka na jutrzejszy sprawdzian, i w końcu - ukochana wizyta u dentysty na plombowanie dwóch ząbków (ponieważ małe ustrojstwo zwane bakteriami zażyczyło sobie mojej piątki i szóstki na obiad, i powstały piękne, czarne dziurki)...

No niestety, w życiu tak bywa.

Ale na szczęście mam teraz chwilę wytchnienia i wrzucam dla Was parę fotografii... Oczywiście - ptaków. W tym się specjalizuję.
Żeby nie było mało, na początek jeszcze zdjęcia kwiatowe (Ach, te letnie wspomnienia):



 

A oto i ptactwo przeze mnie uchwycone:
 
Gołąbeczek...

I kaczuszki...

I młody wróbel, który jeszcze nie wie, że ludzie są źli...  Nie wszyscy, na szczęście!

Najlepsze ujęcie ever (nie martwcie się, odniosłam wróbla w bezpieczne miejsce, aby go kto nie zjadł)
Te bażanty są naprawdę płochliwe. Tylko stawię krok kilkadziesiąt metrów od nich - już wieją.
 
 I jeszcze jedno. Ostatnio na moim polu (oficjalnie nie uprawiam tam kartofli, ale nazywam je moim) pojawiło się jakieś tajne zgrupowanie...


 
No naprawdę...
Co to jest?! Bażanty (te rude) i sroki razem? Co one tu robią? Kiedy to zobaczyłam, od razu na myśl weszło mi skojarzenie: zebranie czarno-białej mafii (sroki) i walecznych rycerzy kogutów (bażanty). Brakuje jeszcze głównodowodzącej jednostki - generała (czytaj: orzeł) i całego stada bombardujących samolotów (czytaj: gołębie)...
Jedynym logicznym wyjaśnieniem jest to, że w tym sianie i zżółkłej trawie jest po prostu żarcie.

Tymczasem kończę i pozdrawiam gorąco. Życzę Wam również, abyście nie zostali zaatakowani przez bakterie próchnicy ani bażanty ze srokami - Ola z nowiuteńką plombą...











1 komentarz: