Wędrówka ani na chwilę nie wydawała się Lucesowi nużąca.
Podziwianie niezwykłych krajobrazów oraz coraz to głębsze
poznawanie swoich nowych przyjaciół znacznie ją urozmaicało.
Jedynie zmęczenie dawało się czasami we znaki. Luces żałował,
że nie mają żadnego środka transportu. Gdyby mieli chociaż
konie, poruszaliby się szybciej i o wiele wygodniej.
Cała
ósemka jednak była bardzo wytrzymała. Liczne podróże, wykonywane
prace, polowania i walki umocniły ich ciała i dusze. Byli odporni
na mróz i upały, mała ilość jedzenia nie była dla nich
nowością. Znosili dzielnie wszelki trudy i znoje tułaczek. W
pewnych chwilach Luces był pod dużym wrażeniem ich wytrwałości,
a także doświadczenia zdobytego przez długie lata.
On sam
jednak wcale nie był gorszy pod tym względem, choć wiedział, że
nie dorównuje im szybkością, siłą, sprytem i nabytym
doświadczeniem. Mimo to radził sobie bardzo dobrze i szybko uczył
się tego, co powinien wiedzieć będąc na szlaku.
Z każdą chwilą dowiadywał się też coraz to więcej o swoich
przyjaciołach.
Pewnego dnia, gdy wędrowali po stepie, Nezumiemu
udało się złapać młodego szaraka. Trzymając martwego już
zająca za uszy, z dumą pokazał zdobycz innym.
- Mamy kolację -
powiedział, po czym zaczął związywać zająca sznurkami. Wilczyca
Kory, Anaju, akurat stała bardzo blisko niego. Rozszerzyła nozdrza
i postawiła uszy. Poczuwszy zapach mięsa, gwałtownie rzuciła się
na zająca.
- Wara stąd, ty...! - krzyknął Nezumi, po czym z
całej siły trzepnął wilczycę w łeb, odskakując wraz ze
zdobyczą. Anaju zaskomlała cicho i odsunęła się na bezpieczną
odległość. Luces, który podczas podróży zdążył już
zaprzyjaźnić się z wilczycą, natychmiast stanął w jej
obronie.
- Czemu to zrobiłeś?! - zapytał gniewnie, stając przy
Anaju i szukając wzrokiem Kory. Jednak nie było jej w pobliżu,
podobnie jak Yashiro i Sheri. Chłopak przypomniał sobie, że
wszystkie trzy pobiegły razem z Artemem i Troyem do rzeki, natomiast
Ruka, Triva i Homra zostały w tyle.
Zwrócił się więc do
stojącego nieopodal Draco, który obserwował całe zdarzenie z
kamienną twarzą.
- Widziałeś to? - rzekł wtrząśnięty do
jasnowłosego. Draco tylko wzruszył ramionami. - Czemu to zrobiłeś?!
- powtórzył ostro do Nezumiego.
- Nie będą mi zwierzęta zżerały kolacji. – mruknął pod
nosem.
- Nie musiałeś jej bić! - krzyknął wściekły Luces. Od
dziecka bardzo lubił wszystkie zwierzęta i szanował je. Nie
wyobrażał sobie ich poniżania, zwłaszcza, kiedy były
przyjaciółmi ludzi.
- A co ci do tego?! - zezłościł się w końcu Nezumi i podszedł
szybkim krokiem do Lucesa. Jego ciemne oczy błyszczały z gniewu. -
To tylko parszywe zwierzaki!
- Co ty mówisz?! - Luces poczerwieniał ze złości – One też
żyją! A poza tym, to wilk Kory!
Nezumi już otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie
odwrócił się na pięcie.
- Nic nie rozumiesz. - powiedział ledwie słyszalnie, po czym
widząc, jak doganiają ich Triva i Homra, a z koryta rzeki biegną
pozostali, zawołał: - Chodźcie! Musimy znaleźć miejsce na obóz!
* * *
Luces długo jeszcze myślał nad zachowaniem Nezumiego. Nigdy nie
widział go tak poirytowanego. Postanowił zapytać go przy ognisku,
kiedy już rozbiją obóz.
Nosząc chrust na opał, Luces próbował złapać Nezumiego
samego. Jednak nie było to takie proste – chłopak cały czas
rozmawiał o czymś z Sheri. W końcu, gdy się ściemniło i wszyscy
usiedli przy ognisku, nadarzyła się okazja.
- Pójdę po wodę – odezwała się Yashiro i wstała.
Ruka i Draco oraz Triva i Homra zajęli się cichą rozmową.
Siedząca obok Nezumiego Kora patrzyła się w ogień, głaszcząc
delikatnie Anaju, która odsunęła się jak najdalej od
czarnowłosego. Luces syknął, a Nezumi podniósł na niego swój
ostry wzrok.
- Chciałem z tobą pogadać – rzekł cicho Luces, obserwując
uważnie Korę, która na szczęście nic nie usłyszała – Powiedz
mi, czemu tak bardzo nie lubisz zwierząt? - postanowił, że nie
będzie owijał w bawełnę.
Nezumi przez chwilę milczał. Jego zadumaną twarz oświetlały
złote płomienie.
- To nie tak – odezwał się w końcu bardzo cicho – Zrozum,
jestem przyzwyczajony do trudnych wędrówek, kiedy brakuje nam
pożywienia. Staram się je oszczędzać. Jakby ci to powiedzieć...
- zamyślił się – Traktuję wszelkie zwierzęta jako utrudnienie.
- Utrudnienie? - zdziwił się Luces, patrząc ukradkiem na Korę
i Anaju.
- Tak. Może to do ciebie jeszcze nie doszło, ale mamy wyjątkowo
dziwne szczęście. Nasza wędrówka jest łatwa. Mamy jedzenie i
wodę, nie musimy niczego oszczędzać. Ale kiedy dojdziemy do
Firefall, stamtąd będziemy przemierzać nieurodzajne ziemie.
Zwierzyny będzie mało, tak samo, jak jadalnej roślinności.
Będziemy musieli zrobić dużo zapasów, aby przetrwać... - chłopak
podniósł wysoko głowę i spojrzał w niebo. Na ciemnym tle
pojawiły się pierwsze, jasne punkciki.
* * *
Pięknie, Olu! Jesteś taka wrażliwa na poniżanie zwierząt... Podziwiam Cię :) Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuń