- Zbliżamy się powoli do Firefall - oświadczył pewnego dnia
Nezumi. Cała dziewiątka wędrowała właśnie po skalnej pustyni.
Rozległy, trawiasty step przemienił się w martwą, spękaną
ziemię.
Teraz rosły tu tylko nieliczne trawki i krzewinki oraz
gdzieniegdzie drzewa o suchych konarach. Wyglądały niezwykle
posępnie na tle skalistej, ogromnej, niekończącej się
przestrzeni.
Również klimat zmienił się wraz z otoczeniem.
Temperatura podwyższyła się gwałtownie, powietrze było gęste i
ciężkie. Rankiem oraz pod wieczór nad ziemią unosiły się białe,
gęste obłoki przypominające trochę chmury, a trochę mgłę.
Wędrowanie na tak pustej i martwej ziemi z czasem stało się
monotonne i ciężkie ze względu na ilość pożywienia oraz
warunki. Dotychczas zające i kojoty, które były tak częste na
stepie, teraz stały się rzadkością. Znacznie częściej można
było spotkać duże sępy o czarnym upierzeniu i ostrych, zagiętych
dziobach. Były stosunkowo łatwe do upolowania, jednak ich mięso
nie było tak wartościowe i pożywne jak mięso innych zwierząt.
„Przynajmniej nie zabraknie nam wody”, pocieszał się zawsze
Luces, ilekroć musiał spożywać niesmaczne mięso tych „parszywych
ptaków”, jak mówił Nezumi. Mimo niezwykłej pustki i martwoty
pustynię przecinał jednak jeden, jedyny potok o bystrej, chłodnej
wodzie. Nie była to jednak zwykła woda – owszem, smakowała
zwyczajnie, ale musiało być w niej coś, czego nie było w
zwyczajnym płynie, ponieważ zawsze unosiła się nad nią mgła,
jak gdyby woda ta parowała. Nie była jednak gorąca ani nie wrzała.
Luces zawsze zachwycał się tym widowiskiem. Wyglądało to
spektakularnie, kiedy szarą, pustą krainę przecinała wstążka
unoszącej się mgiełki. Bardzo często tez zastanawiał się, jak
to jest w ogóle możliwe, że chłodna woda paruje. A może to nie
jest para? Postanowił o to zapytać swoich towarzyszy.
Gdy Nezumi usłyszał jego pytanie, głęboko westchnął.
- To niezwykłe zjawisko jest nazywane „zimnym wrzeniem”.
Wprawdzie woda ta nie wrze, ale paruje, mimo że jest chłodna.
- Jesteśmy już bardzo blisko Firefall – dołączyła się do
rozmowy Yashiro – Czyli Wodospadu Ognia. Nigdy tam nie byłam, ale
słyszałam, że jest to niesamowita kraina i dzieją się tam różne
dziwne rzeczy sprzeczne z prawami natury.
- Podobno jest tam rzeka lawy! - rzekła Ruka z zachwytem.
- Bo jest – odparł chłodno Nezumi – Ten właśnie potok
przemienia się w nią stopniowo, a tym pierwszym krokiem do
przemiany wody w ognień jest właśnie „zimne wrzenie”.
- To niesamowite – zdumiał się Luces. To wszystko brzmiało
dla niego jak jedna wielka, baśniowa opowieść.
- Mało tego – odezwała się Sheri – Ponoć rośnie tam
mnóstwo drzew, mimo tego, że deszcz w ogóle tam nie pada. Rodzą
niezwykłe owoce zwane ognistymi jabłkami. Jestem ciekawa, czy
naprawdę są zdatne do jedzenia?... - zamyśliła się.
- Ja słyszałam, że żyje tam tylko kilka gatunków zwierząt, i
to nie są zwykłe zwierzęta – powiedziała Triva, gładząc
siedzącego jej na ramieniu Anubisa. - Chciałabym je zobaczyć.
- Skąd wy tyle wiecie o tej krainie? - spytał ciekawie Luces.
Wszyscy wzruszyli tylko ramionami.
- Opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie – rzekła
Kora zimnym tonem – Ale nie wiemy też, czy to wszystko jest
prawdą. Nie wiemy też, czego naprawdę mamy się spodziewać...
* * *
Monotonny i wręcz pusty krajobraz sprawiał, że wędrowanie
stawało się coraz to bardziej nużące. Luces zaczął więc coraz
częściej rozmawiać ze swoimi towarzyszami, ponieważ nic innego
nie zostało mu do roboty oprócz polowania, co i tak robił dość
rzadko. Wszyscy żywili się głównie mięsem sępów, które trzeba
było upolować za pomocą łuku lub kuszy, on zaś najbardziej lubił
posługiwać się mieczem, który dostał od Nezumiego.
Coraz częściej przebywając z przyjaciółmi, zaczął zauważać
drobne różnice w ich zachowaniach i relacjach pośród nich.
Wszystko to tłumaczył sobie raptowną zmianą klimatu i otoczenia,
która u niego samego wywarła dużą zmianę – stał się o wiele
spokojniejszy i energia nie rozpierała go już tak, jak to było
przed wędrówką po skalnej pustyni.
Najbardziej zmieniły się Sheri i Yashiro. O ile wcześniej były
radosne i rozmowne, o tyle teraz stały się dosyć ciche i wyraźnie
zamyślone. Luces zawsze widział je śmiejące się i rozmawiające
ze sobą, a teraz o wiele częściej patrzył na zamyślone
dziewczyny o niewyraźnym twarzach.
Raz spróbował zapytać, co jest przyczyną ich nagłej
przemiany, ale Yashiro odpowiedziała tylko, że to przez nagłą
zmianę otoczenia i warunków.
Nie tylko zresztą one się zmieniły. Nezumi stał się teraz o
wiele bardziej opryskliwy i szybko się irytował, ale z drugiej
strony zaczął częściej rzucać kąśliwe uwagi do innych, co
denerwowało w szczególności Korę, która teraz stała się
jeszcze bardziej zamknięta w sobie. Luces wielokrotnie próbował z
nią porozmawiać, ale ona zbywała go ciętymi uwagami, jak zresztą
zawsze. Nie rozumiał, dlaczego tak zachowuje się, i to nie tylko
podczas wędrówki, ale już wcześniej. Zawsze, gdy chciał się nad
tym głębiej zastanowić, w jego umyśle przywoływało się
wspomnienie wspólnej rozmowy z całą ósemką, kiedy dowiedział
się, że wszyscy stracili rodziców przez Czarnego Władcę i
połączyli się w bólu, a Kora przybyła do ich „grupy”
najpóźniej. Może jeszcze odczuwała żal i żądzę zemsty za
swoją rodzinę i nie umiała sobie z tym poradzić, dlatego była
tak nieśmiała i cicha. Luces doskonale wiedział, co czuje.
* * *
Triva i Homra, które zajmowały się głównie polowaniem, były
teraz wyraźnie wycieńczone. Luces nie dziwił się – obie
dziewczyny potrafiły pójść po pożywienie i nie wracać przez
cały dzień, by dopiero wieczorem przybyć wraz z jednym czy dwoma
upolowanymi sępami. Chłopakowi zrobiło im się ich żal i nawet
chciał zapytać, czy nie mógłby ich wyręczyć, ale obie
zaprzeczyły zgodnie. Luces nie rozumiał, czemu inni nie pomagają w
polowaniu, lecz gdy zapytał o to Nezumiego, ten prychnął tylko i
powiedział, że przecież reszta ma już wystarczająco dużo pracy
na głowie. Dopiero później zdał sobie sprawę, że naprawdę tak
jest – Nezumi kierował całą grupę we właściwym kierunku za
pomocą układów gwiazd i słońca nad widnokręgiem. Było to dość
trudne zadanie i wymagało sporej wiedzy.
Sheri filtrowała wodę z
potoku, skrupulatnie dodając do niej ziołowe specyfiki, które, jak
określiła: „Wybijają z niej wszystkie bakterie i likwidują
zanieczyszczenia”.
Yashiro zawsze zajmowała się gotowaniem i przyrządzaniem mięsa
sępów, które dopiero po odpowiednich zabiegach stawało się
znośne w smaku i dobre do spożycia. Ruka oraz Draco robili przegląd
wszystkich broni i w razie uszkodzenia, co zdarzało się niezwykle
często, potrafili natychmiast je naprawić. Luces zauważył, że ci
dwoje czerpią dużo przyjemności ze wspólnej pracy. Zawsze
uśmiechał się na widok, kiedy brązowowłosa i blondyn stali obok
siebie i wspólnie naprawiali kolejny zepsuty łuk czy wyszczerbiony
miecz.
Natomiast Kora sprawowała pieczę nad zapasami oraz zajmowała
się zwierzętami, w szczególności wilkami – Artemem i Anaju. Te
dwa były najbardziej wymagające, jeśli chodzi o pożywienie.
Pozostałe zwierzęta, czyli Romania, Troy i Anubis, znajdowały
jedzenie stosunkowo łatwo, ale oba wilki potrzebowały większej
ilości pożywienia, które starała się zapewnić im Kora – czy
to resztki, czy znaleziona padlina. Znacznie częściej jednak wilki
odłączały się od wędrującej grupy i same przemierzały
pustkowie, usiłując znaleźć choćby kilka porzuconych kości.
Pewnego razu na oczach wszystkich zagryzły wychudzonego wilka,
który przybłąkał się za nimi.
Widząc to, Luces ledwo
powstrzymał odruch wymiotny i zawroty głowy. Stojąca obok niego
Yashiro patrzyła na wszystko z kamienną twarzą, a następnie
powiedziała:
- One też muszą jakoś przetrwać. I tak mają to w genach.
- Warunki robią się coraz trudniejsze – odezwał się Draco –
Będziesz musiał się przyzwyczaić do takich rzeczy. To będzie
codzienność.
Luces przełknął ślinę i w ślad za innymi, ominął martwe,
zakrwawione ciało, nad którym pochylały się oba wilki i łapczywie
szarpały je zębami.
* * *