poniedziałek, 2 maja 2016

Najlepszego, Olu!

Dziś - drugiego maja - nasza Ola, czyli Athemis, obchodzi swoje urodziny. Cieszmy się więc i radujmy! :)

Jako że nie potrafię pisać takich zabawnych shot'ów jak Yashiro, pozostaje mi tylko złożyć życzenia :)
Tak więc, Kochana Olu:
Przede wszystkim życzę Ci dużo zdrowia, bo jak to mówił (pisał) Kochanowski:

"Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się nie zepsujesz."

Tak, wiem, już drugi raz wspominam o Kochanowskim (po raz pierwszy w życzeniach w Tajemniczym Czarnym Notesie), ale nie mogę się powstrzymać :D Wracając, Olu - zdrowie jest najważniejsze, dbaj o nie!

Życzę Ci również - i to też jest bardzo ważne - pomyślnego rozwoju osobistego. Choć tak utalentowanej dziewczynie jak Ty nie trzeba tego mówić, sama rozwijasz swoje talenty, ale mimo wszystko... Niech jazda konna, gra w tenisa, rysowanie i podglądanie ptaków nigdy Ci się nie znudzi i daje mnóstwo radości :)

Dogaduj się dobrze ze swoim młodszym braciszkiem, szczęściarz z niego, że ma taką siostrę jak Ty.

Nie byłabym sobą, jakbym nie życzyła przystojnego adoratora ;) A tak na serio - Olu, zasługujesz na najczulszego i jednocześnie bardzo męskiego chłopaka, jaki chodzi po ziemi. Mam nadzieję, że jak znajdziesz swoją drugą połówkę, to mi się pochwalisz.

Mnóstwa, mnóstwa dobrej energii, uśmiechu, słońca, morza radości, szczęścia. Wspaniałych ocen, wielu sukcesów, gromadki wesołych dzieci (nie mogę tego ujawnić, bo Ewcia z Zosią zwracały mi już uwagę, że mam przestać życzyć rówieśniczkom z gimnazjum przystojnego monsza i dzieci - te ich wymowne "Kasiu!" :D).

Wszystkiego dobrego, a nawet więcej - wszystkiego najlepszego, czego oczekujesz od życia, Olu :)

Pozdrawiam i ściskam mocno!
- Kasia

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

W chwilach wolnych 1, czyli brak postępów

Hejo hej!

Z tej strony Kasia. Zapraszam Was do chwil wolnych, czyli serii luźnych postów, w których piszę na różnorakie tematy :)

Tak w ogóle, zauważyliście, że ostatnio jakoś tu pusto? W senesie, a naszym blogu. Yashiro co jakiś czas coś wrzuci, a ja, Arthemis i Moonie ostatnio śpimy. A jak postów nie ma, to i nie ma czytelników. Nie mogę się temu nadziwić, wiedząc, że na przykład w grudniu udostępniono 93 posty, a w lutym tylko 8. Nie wiem, co się z nami stało (choć w sumie ja jestem ostatnią osobą, która ma prawo się o tym wypowiadać - moje udostępnienia można policzyć na palcach dwóch rąk).

Postaram się temu jakoś zaradzić. A że akurat mam prawdziwą chwilę wolną, to troszku popiszę :)

Każda umiejętność, której uczymy się i rozwijamy, wymaga czasu i wysiłku, tak zwanej krwi, potu i łez. Nie na wszystko jest to równomiernie rozłożone - czasami pewne czynności wykonujemy z wrodzoną łatwością, wtedy możemy powiedzieć, że mamy talent, czyli jakiś naturalny dyg, to "coś", dzięki czemu szybciej się rozwijamy.

Załóżmy, że Pani X ma talent do rzeźbienia i kocha to robić. Kawałki drewna zamieniają się przez nią w cuda, a każda rzeźba, którą robi, jest coraz to lepsza. Pani X widzi swój postęp, który dodaje jej siły do pracy, który napełnia ją dobrą energią.

Za to Pan Y kocha rzeźbić jeszcze bardziej od Pani X, ale nie ma do tego dygu. Jego rzeźby nie przypominają niczego konkretnego, są po prostu brzydkie. Najgorsze jest to, że mężczyzna wkłada w to mnóstwo pracy. Pan Y ma pełne prawo popadać w depresję, patrząc na dzieła Pani X. Ale nie robi tego. Dlaczego? Jak Pani X, Pan Y również widzi swój postęp. Porównując rzeźbę z przed roku ze swoją najnowszą, może zauważyć ogromną różnicę. Możliwe, że Pan Y nigdy nie doścignie Pani X, ale dzięki swojej ciężkiej pracy może robić piękne rzeczy. I czerpać z tego satysfakcję.

Nawet nie wiecie, jak zazdroszczę Panu Y. Właśnie to jest mój problem - brak postępów. (Tu konkretnie mam na myśli dziedziny plastyczne, ale jest to uniwersalna wypowiedź.) Już nie zwracajmy uwagi na obecność czy nieobecność talentu. Zauważyłam to jakiś czas temu, gdzieś w marcu. Teraz, przeglądając moje prace, mam ochotę się załamać. Ja chyba cofam się w rozwoju.

Oto przykłady:

Na konkurs "Kocham Polskę"
10.04.2016r.
Anioły i demony
16.04.2015r.


Te dwa rysunki są wykonane tą samą techniką (pastele olejne) i na takim samym formacie (A3).
Różnią się tematem i... Datą ukończenia. Dzieli je około rok.

Moim zdaniem (oczywiście przymrużając oko na masakrę na twarzy tej biednej anielicy) praca po lewej stronie jest o wiele lepsza od tej po prawej. Boże, ja naprawdę cofam się w rozwoju! Trzymajta mnie! :)

Mimo tego wszystkiego, postanowiłam się nie poddawać. Będę pracować, pracować na ten postęp.

Wszystkim, co przeżywają kryzys w rozwoju osobistym, czyli między innymi mnie, została tylko jedna nadzieja - praca.

Czy taki leń jak ja da sobie radę? Tego nie wie nikt :)

Dzięki za wszystko i do zobaczenia!

Niech wiatr będzie z Wami!
- Kasia

piątek, 25 marca 2016

12 wspomnień - LUTY

Hejo!

Tu Kasia. Jak się macie? :)

Po długiej przerwie wracam na bloga! Postaram się, aby publikować przynajmniej jeden post tygodniowo. Marzenie ściętej głowy :D

Wiem, że zbliża się już koniec marca, a ja jeszcze nie wstawiłam obrazka z lutego. I oto jestem! Lecimy z Dwunastoma wspomnieniami pełna parą! Ciii, zapomnijmy o spóźnieniach…

Oto moja propozycja na luty. W tym miesiącu były ferie, a ja, głupia i naiwna, myślałam, że będę taka pracowita i zrobię mnóstwo rzeczy – tak jak pisałam w Informacjach. Miałam się uczyć (w szczególności na konkurs biblijny), rysować, rozwijać się i pisać materiały na bloga… Jak zwykle wyszła figa z makiem. Ze mnie jest prawdziwy leń patentowany. Zamiast czytać List do Rzymian, czytałam kryminał, który pożyczyłam od mamy… Święty Pawle, wybacz mi…

Tak więc niech to zwierzę symbolizuje i podsumowuje ten miesiąc. Uwielbiam koty, prawie tak samo jak psy, ale zawsze kojarzyły mi się z kanapowymi leniuchami.





Rysiokot ma Cię na oku...




O inspiracji już opowiedziałam, więc teraz o technicznych stronach rysunku – przyznaję się bez bicia, że szkicu nie zrobiłam samodzielnie, wzorowałam się na obrazku z DeviantArt’a. Oczywiście nie kropka w kropkę, trochę rzeczy pozmieniałam, między innymi dodałam konar, na którym siedzi Pan Rysiu. Wiem, że niektórzy mogą twierdzić, że tak się nie powinno robić, że trzeba samemu tworzyć rysunek, a nie kraść komuś pomysły (do tych osób zalicza się też moja mama). Muszę się z nimi zgodzić, ale uważam, że dopóki tylko uczę się, jak rysować (lub jak rozwijać inne plastyczne umiejętności), to to nie jest wielka zbrodnia.

Jak widać, obrazek jest utrzymany w ciepłych barwach, wyraziście czerwony rysiokot zwraca na siebie uwagę, tło pozostawiłam blade, nie wyróżniające się. Używałam moich kochanych farb akwarelowych, ale nie tylko. Do upozorowania faktury na gałęzi wykorzystałam kredki, warstwa jasnobrązowej farby posłużyła jako baza. Jest to jedyna część obrazka, z którego jestem naprawdę dumna, bo nie sugerowałam się żadnym zdjęciem, a przy tym wspaniale się bawiłam cieniując wszystko brązową kredka. Sam kot zyskał również brązowy kontur dla bardziej komiksowego stylu. Czy ja piszę poprawnie po polsku? Mam coraz większe wątpliwości. :P

Ogółem, praca średnio mi się podoba, nie jest to cudo, ale zabawnie było ją robić. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć i że podobają Wam się moje tak zwane wypociny.

Dziękuję za uwagę i trzymajcie się w zdrowiu!

Niech wiatr będzie z Wami!


- Kasia

niedziela, 14 lutego 2016

Informacje, czyli o feriowych zawirowaniach

Cześć! Z tej strony Kasia.

Wiem, że ostatnio nie byłam na blogu aktywna, a moje posty można policzyć na palcach jednej ręki. Przyczyn jest wiele - między innymi brak czasu, moje lenistwo (tak, to idzie w parze :D) i oczywiście… Mam wielki problem z pisaniem polskich znaków na moim laptopie – dotychczas korzystałam z opcji „klawiatura dotykowa” (nawiasem mówiąc, ekran tego laptopa nie jest dotykowy) i poprawiałam każdą polską literkę myszką. Zdaję sobie sprawę, że marudzę, ale nawet nie wiecie, jakie to jest denerwujące, nużące i ile czasu pożera. Teraz wymyśliłam, że będę wysyłać pocztą internetową dany post na komputer mojej mamy, tam poprawię tekst, a potem udostępnię z kompletem znaków polskich. (W tej chwili to robię! Używanie alt'ów jest naprawdę przyjemne :D)

Dobra, to nie jest interesujące, więc już piszę o najważniejszej informacji. W poniedziałek wyjeżdżam na ferie do mojej kochanej babci i cioci, do Wielkopolski. Będę miała problem z dostępem do internetu, znowu nie będę aktywna. Lecz mam ambitny plan napisać w tym czasie na laptopie między innymi Projekt O i inne serie. Troszkę tego będzie.  

Na koniec życzę wszystkim (w szczególności Oli, Shiro i Ewci) przemiłych ferii – odpoczywajcie, podróżujcie, bawcie się! :D (No, chyba że w czyimś województwie zimowe wakacje się już skończyły) Mam nadzieję, że zobaczymy się w pełnym gronie za dwa tygodnie.

Dziękuję za przeczytanie! Paa! :P

Niech wiatr będzie z Wami!
- Kasia

poniedziałek, 1 lutego 2016

Siedem księżyców #10

- Zbliżamy się powoli do Firefall - oświadczył pewnego dnia Nezumi. Cała dziewiątka wędrowała właśnie po skalnej pustyni. Rozległy, trawiasty step przemienił się w martwą, spękaną ziemię.
Teraz rosły tu tylko nieliczne trawki i krzewinki oraz gdzieniegdzie drzewa o suchych konarach. Wyglądały niezwykle posępnie na tle skalistej, ogromnej, niekończącej się przestrzeni.
Również klimat zmienił się wraz z otoczeniem. Temperatura podwyższyła się gwałtownie, powietrze było gęste i ciężkie. Rankiem oraz pod wieczór nad ziemią unosiły się białe, gęste obłoki przypominające trochę chmury, a trochę mgłę.

Wędrowanie na tak pustej i martwej ziemi z czasem stało się monotonne i ciężkie ze względu na ilość pożywienia oraz warunki. Dotychczas zające i kojoty, które były tak częste na stepie, teraz stały się rzadkością. Znacznie częściej można było spotkać duże sępy o czarnym upierzeniu i ostrych, zagiętych dziobach. Były stosunkowo łatwe do upolowania, jednak ich mięso nie było tak wartościowe i pożywne jak mięso innych zwierząt.

„Przynajmniej nie zabraknie nam wody”, pocieszał się zawsze Luces, ilekroć musiał spożywać niesmaczne mięso tych „parszywych ptaków”, jak mówił Nezumi. Mimo niezwykłej pustki i martwoty pustynię przecinał jednak jeden, jedyny potok o bystrej, chłodnej wodzie. Nie była to jednak zwykła woda – owszem, smakowała zwyczajnie, ale musiało być w niej coś, czego nie było w zwyczajnym płynie, ponieważ zawsze unosiła się nad nią mgła, jak gdyby woda ta parowała. Nie była jednak gorąca ani nie wrzała.

Luces zawsze zachwycał się tym widowiskiem. Wyglądało to spektakularnie, kiedy szarą, pustą krainę przecinała wstążka unoszącej się mgiełki. Bardzo często tez zastanawiał się, jak to jest w ogóle możliwe, że chłodna woda paruje. A może to nie jest para? Postanowił o to zapytać swoich towarzyszy.

Gdy Nezumi usłyszał jego pytanie, głęboko westchnął.

- To niezwykłe zjawisko jest nazywane „zimnym wrzeniem”. Wprawdzie woda ta nie wrze, ale paruje, mimo że jest chłodna.

- Jesteśmy już bardzo blisko Firefall – dołączyła się do rozmowy Yashiro – Czyli Wodospadu Ognia. Nigdy tam nie byłam, ale słyszałam, że jest to niesamowita kraina i dzieją się tam różne dziwne rzeczy sprzeczne z prawami natury.

- Podobno jest tam rzeka lawy! - rzekła Ruka z zachwytem.

- Bo jest – odparł chłodno Nezumi – Ten właśnie potok przemienia się w nią stopniowo, a tym pierwszym krokiem do przemiany wody w ognień jest właśnie „zimne wrzenie”.

- To niesamowite – zdumiał się Luces. To wszystko brzmiało dla niego jak jedna wielka, baśniowa opowieść.

- Mało tego – odezwała się Sheri – Ponoć rośnie tam mnóstwo drzew, mimo tego, że deszcz w ogóle tam nie pada. Rodzą niezwykłe owoce zwane ognistymi jabłkami. Jestem ciekawa, czy naprawdę są zdatne do jedzenia?... - zamyśliła się.

- Ja słyszałam, że żyje tam tylko kilka gatunków zwierząt, i to nie są zwykłe zwierzęta – powiedziała Triva, gładząc siedzącego jej na ramieniu Anubisa. - Chciałabym je zobaczyć.

- Skąd wy tyle wiecie o tej krainie? - spytał ciekawie Luces. Wszyscy wzruszyli tylko ramionami.

- Opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie – rzekła Kora zimnym tonem – Ale nie wiemy też, czy to wszystko jest prawdą. Nie wiemy też, czego naprawdę mamy się spodziewać...

* * *

Monotonny i wręcz pusty krajobraz sprawiał, że wędrowanie stawało się coraz to bardziej nużące. Luces zaczął więc coraz częściej rozmawiać ze swoimi towarzyszami, ponieważ nic innego nie zostało mu do roboty oprócz polowania, co i tak robił dość rzadko. Wszyscy żywili się głównie mięsem sępów, które trzeba było upolować za pomocą łuku lub kuszy, on zaś najbardziej lubił posługiwać się mieczem, który dostał od Nezumiego.

Coraz częściej przebywając z przyjaciółmi, zaczął zauważać drobne różnice w ich zachowaniach i relacjach pośród nich. Wszystko to tłumaczył sobie raptowną zmianą klimatu i otoczenia, która u niego samego wywarła dużą zmianę – stał się o wiele spokojniejszy i energia nie rozpierała go już tak, jak to było przed wędrówką po skalnej pustyni.

Najbardziej zmieniły się Sheri i Yashiro. O ile wcześniej były radosne i rozmowne, o tyle teraz stały się dosyć ciche i wyraźnie zamyślone. Luces zawsze widział je śmiejące się i rozmawiające ze sobą, a teraz o wiele częściej patrzył na zamyślone dziewczyny o niewyraźnym twarzach.

Raz spróbował zapytać, co jest przyczyną ich nagłej przemiany, ale Yashiro odpowiedziała tylko, że to przez nagłą zmianę otoczenia i warunków.

Nie tylko zresztą one się zmieniły. Nezumi stał się teraz o wiele bardziej opryskliwy i szybko się irytował, ale z drugiej strony zaczął częściej rzucać kąśliwe uwagi do innych, co denerwowało w szczególności Korę, która teraz stała się jeszcze bardziej zamknięta w sobie. Luces wielokrotnie próbował z nią porozmawiać, ale ona zbywała go ciętymi uwagami, jak zresztą zawsze. Nie rozumiał, dlaczego tak zachowuje się, i to nie tylko podczas wędrówki, ale już wcześniej. Zawsze, gdy chciał się nad tym głębiej zastanowić, w jego umyśle przywoływało się wspomnienie wspólnej rozmowy z całą ósemką, kiedy dowiedział się, że wszyscy stracili rodziców przez Czarnego Władcę i połączyli się w bólu, a Kora przybyła do ich „grupy” najpóźniej. Może jeszcze odczuwała żal i żądzę zemsty za swoją rodzinę i nie umiała sobie z tym poradzić, dlatego była tak nieśmiała i cicha. Luces doskonale wiedział, co czuje.

* * *

Triva i Homra, które zajmowały się głównie polowaniem, były teraz wyraźnie wycieńczone. Luces nie dziwił się – obie dziewczyny potrafiły pójść po pożywienie i nie wracać przez cały dzień, by dopiero wieczorem przybyć wraz z jednym czy dwoma upolowanymi sępami. Chłopakowi zrobiło im się ich żal i nawet chciał zapytać, czy nie mógłby ich wyręczyć, ale obie zaprzeczyły zgodnie. Luces nie rozumiał, czemu inni nie pomagają w polowaniu, lecz gdy zapytał o to Nezumiego, ten prychnął tylko i powiedział, że przecież reszta ma już wystarczająco dużo pracy na głowie. Dopiero później zdał sobie sprawę, że naprawdę tak jest – Nezumi kierował całą grupę we właściwym kierunku za pomocą układów gwiazd i słońca nad widnokręgiem. Było to dość trudne zadanie i wymagało sporej wiedzy.

Sheri filtrowała wodę z potoku, skrupulatnie dodając do niej ziołowe specyfiki, które, jak określiła: „Wybijają z niej wszystkie bakterie i likwidują zanieczyszczenia”.
Yashiro zawsze zajmowała się gotowaniem i przyrządzaniem mięsa sępów, które dopiero po odpowiednich zabiegach stawało się znośne w smaku i dobre do spożycia. Ruka oraz Draco robili przegląd wszystkich broni i w razie uszkodzenia, co zdarzało się niezwykle często, potrafili natychmiast je naprawić. Luces zauważył, że ci dwoje czerpią dużo przyjemności ze wspólnej pracy. Zawsze uśmiechał się na widok, kiedy brązowowłosa i blondyn stali obok siebie i wspólnie naprawiali kolejny zepsuty łuk czy wyszczerbiony miecz.

Natomiast Kora sprawowała pieczę nad zapasami oraz zajmowała się zwierzętami, w szczególności wilkami – Artemem i Anaju. Te dwa były najbardziej wymagające, jeśli chodzi o pożywienie. Pozostałe zwierzęta, czyli Romania, Troy i Anubis, znajdowały jedzenie stosunkowo łatwo, ale oba wilki potrzebowały większej ilości pożywienia, które starała się zapewnić im Kora – czy to resztki, czy znaleziona padlina. Znacznie częściej jednak wilki odłączały się od wędrującej grupy i same przemierzały pustkowie, usiłując znaleźć choćby kilka porzuconych kości.
Pewnego razu na oczach wszystkich zagryzły wychudzonego wilka, który przybłąkał się za nimi.

Widząc to, Luces ledwo powstrzymał odruch wymiotny i zawroty głowy. Stojąca obok niego Yashiro patrzyła na wszystko z kamienną twarzą, a następnie powiedziała:

- One też muszą jakoś przetrwać. I tak mają to w genach.

 - Warunki robią się coraz trudniejsze – odezwał się Draco – Będziesz musiał się przyzwyczaić do takich rzeczy. To będzie codzienność.

Luces przełknął ślinę i w ślad za innymi, ominął martwe, zakrwawione ciało, nad którym pochylały się oba wilki i łapczywie szarpały je zębami.

* * *

piątek, 29 stycznia 2016

12 wspomnień - STYCZEŃ

Cześć

Witam Was bardzo serdecznie w mojej nowej… Serii? Sama nie wiem, co to jest. Nazwałam ją Dwanaście wspomnień, ukazywać się będzie pod koniec każdego miesiąca (możliwe, że to będzie najbardziej regularnie publikowany przeze mnie projekt – to dużo jak na mnie! :D) To będzie takie podsumowanie danego miesiąca (tak, wiem, powtórzenie, ale jakim innym słowem mogę zastąpić miesiąc?), którym się z Wami podzielę… I zrobię na ten temat pracę plastyczną! Mam nadziejęże Wam się spodoba.

Tak więc – styczeń. Nigdy nie chciałam być marudą osobą, ale ten czas był okropny. Nie zagłębiajmy się w szczegóły J Ale jest jedna, jedyna myśl, która trzyma mnie w pionie – oczekiwanie na wiosenne słońce. Lubię zimę, lecz bardziej niż nią uwielbiam wiosnę. Teraz powinnam napisać oklepany tekst „przyroda budzi się do życia, zielone listki wyrastają na drzewach, kropi deszczyk” i tak dalej. Dla mnie wiosna to nie tylko piękne kwiaty, zieleń dookoła i ciepłe promienie słońca. To też utęskniony, rześki choć chłodny, wiosenny wiaterek oraz radosna atmosfera. A również zapachy (czy tylko ja ubzdurałam sobie, że wiosenne powietrze ma własny zapach? J) I… Wyczekuję wiosny jeszcze z jednego powodu. Wiem, że w tym czasie spotkam kogoś…  Specjalnego :D

Dobra, koniec ględzenia. Oto moja praca na temat… Oczekiwania na wiosnę J


 
Oczekiwanie na wiosenny wiatr...


Namalowałam to moimi ulubionymi farbami – akwarelami. Nawet nie wiecie, jak dobrze się bawiłam, malując to! W szczególności listki J Tak dawno nie pracowałam farbami akwarelowymi! Stęskniłam się :D

Miał być koniec ględzenia! Dziękuję za przeczytanie i zapraszam na kolejny miesiąc!

Niech (wiosenny, he he) wiatr będzie z Wami!

- Kasia

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Siedem księżyców #9

Wędrówka ani na chwilę nie wydawała się Lucesowi nużąca. Podziwianie niezwykłych krajobrazów oraz coraz to głębsze poznawanie swoich nowych przyjaciół znacznie ją urozmaicało. Jedynie zmęczenie dawało się czasami we znaki. Luces żałował, że nie mają żadnego środka transportu. Gdyby mieli chociaż konie, poruszaliby się szybciej i o wiele wygodniej.

Cała ósemka jednak była bardzo wytrzymała. Liczne podróże, wykonywane prace, polowania i walki umocniły ich ciała i dusze. Byli odporni na mróz i upały, mała ilość jedzenia nie była dla nich nowością. Znosili dzielnie wszelki trudy i znoje tułaczek. W pewnych chwilach Luces był pod dużym wrażeniem ich wytrwałości, a także doświadczenia zdobytego przez długie lata.

On sam jednak wcale nie był gorszy pod tym względem, choć wiedział, że nie dorównuje im szybkością, siłą, sprytem i nabytym doświadczeniem. Mimo to radził sobie bardzo dobrze i szybko uczył się tego, co powinien wiedzieć będąc na szlaku.



Z każdą chwilą dowiadywał się też coraz to więcej o swoich przyjaciołach.
Pewnego dnia, gdy wędrowali po stepie, Nezumiemu udało się złapać młodego szaraka. Trzymając martwego już zająca za uszy, z dumą pokazał zdobycz innym.

- Mamy kolację - powiedział, po czym zaczął związywać zająca sznurkami. Wilczyca Kory, Anaju, akurat stała bardzo blisko niego. Rozszerzyła nozdrza i postawiła uszy. Poczuwszy zapach mięsa, gwałtownie rzuciła się na zająca.

- Wara stąd, ty...! - krzyknął Nezumi, po czym z całej siły trzepnął wilczycę w łeb, odskakując wraz ze zdobyczą. Anaju zaskomlała cicho i odsunęła się na bezpieczną odległość. Luces, który podczas podróży zdążył już zaprzyjaźnić się z wilczycą, natychmiast stanął w jej obronie.

- Czemu to zrobiłeś?! - zapytał gniewnie, stając przy Anaju i szukając wzrokiem Kory. Jednak nie było jej w pobliżu, podobnie jak Yashiro i Sheri. Chłopak przypomniał sobie, że wszystkie trzy pobiegły razem z Artemem i Troyem do rzeki, natomiast Ruka, Triva i Homra zostały w tyle.
Zwrócił się więc do stojącego nieopodal Draco, który obserwował całe zdarzenie z kamienną twarzą.

- Widziałeś to? - rzekł wtrząśnięty do jasnowłosego. Draco tylko wzruszył ramionami. - Czemu to zrobiłeś?! - powtórzył ostro do Nezumiego.

- Nie będą mi zwierzęta zżerały kolacji. – mruknął pod nosem.

- Nie musiałeś jej bić! - krzyknął wściekły Luces. Od dziecka bardzo lubił wszystkie zwierzęta i szanował je. Nie wyobrażał sobie ich poniżania, zwłaszcza, kiedy były przyjaciółmi ludzi.

- A co ci do tego?! - zezłościł się w końcu Nezumi i podszedł szybkim krokiem do Lucesa. Jego ciemne oczy błyszczały z gniewu. - To tylko parszywe zwierzaki!

- Co ty mówisz?! - Luces poczerwieniał ze złości – One też żyją! A poza tym, to wilk Kory!
Nezumi już otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie odwrócił się na pięcie.

- Nic nie rozumiesz. - powiedział ledwie słyszalnie, po czym widząc, jak doganiają ich Triva i Homra, a z koryta rzeki biegną pozostali, zawołał: - Chodźcie! Musimy znaleźć miejsce na obóz!

* * *

Luces długo jeszcze myślał nad zachowaniem Nezumiego. Nigdy nie widział go tak poirytowanego. Postanowił zapytać go przy ognisku, kiedy już rozbiją obóz.

Nosząc chrust na opał, Luces próbował złapać Nezumiego samego. Jednak nie było to takie proste – chłopak cały czas rozmawiał o czymś z Sheri. W końcu, gdy się ściemniło i wszyscy usiedli przy ognisku, nadarzyła się okazja.

- Pójdę po wodę – odezwała się Yashiro i wstała.

Ruka i Draco oraz Triva i Homra zajęli się cichą rozmową. Siedząca obok Nezumiego Kora patrzyła się w ogień, głaszcząc delikatnie Anaju, która odsunęła się jak najdalej od czarnowłosego. Luces syknął, a Nezumi podniósł na niego swój ostry wzrok.

- Chciałem z tobą pogadać – rzekł cicho Luces, obserwując uważnie Korę, która na szczęście nic nie usłyszała – Powiedz mi, czemu tak bardzo nie lubisz zwierząt? - postanowił, że nie będzie owijał w bawełnę.

Nezumi przez chwilę milczał. Jego zadumaną twarz oświetlały złote płomienie.

- To nie tak – odezwał się w końcu bardzo cicho – Zrozum, jestem przyzwyczajony do trudnych wędrówek, kiedy brakuje nam pożywienia. Staram się je oszczędzać. Jakby ci to powiedzieć... - zamyślił się – Traktuję wszelkie zwierzęta jako utrudnienie.

- Utrudnienie? - zdziwił się Luces, patrząc ukradkiem na Korę i Anaju.

- Tak. Może to do ciebie jeszcze nie doszło, ale mamy wyjątkowo dziwne szczęście. Nasza wędrówka jest łatwa. Mamy jedzenie i wodę, nie musimy niczego oszczędzać. Ale kiedy dojdziemy do Firefall, stamtąd będziemy przemierzać nieurodzajne ziemie. Zwierzyny będzie mało, tak samo, jak jadalnej roślinności. Będziemy musieli zrobić dużo zapasów, aby przetrwać... - chłopak podniósł wysoko głowę i spojrzał w niebo. Na ciemnym tle pojawiły się pierwsze, jasne punkciki.

* * *