niedziela, 14 lutego 2016

Informacje, czyli o feriowych zawirowaniach

Cześć! Z tej strony Kasia.

Wiem, że ostatnio nie byłam na blogu aktywna, a moje posty można policzyć na palcach jednej ręki. Przyczyn jest wiele - między innymi brak czasu, moje lenistwo (tak, to idzie w parze :D) i oczywiście… Mam wielki problem z pisaniem polskich znaków na moim laptopie – dotychczas korzystałam z opcji „klawiatura dotykowa” (nawiasem mówiąc, ekran tego laptopa nie jest dotykowy) i poprawiałam każdą polską literkę myszką. Zdaję sobie sprawę, że marudzę, ale nawet nie wiecie, jakie to jest denerwujące, nużące i ile czasu pożera. Teraz wymyśliłam, że będę wysyłać pocztą internetową dany post na komputer mojej mamy, tam poprawię tekst, a potem udostępnię z kompletem znaków polskich. (W tej chwili to robię! Używanie alt'ów jest naprawdę przyjemne :D)

Dobra, to nie jest interesujące, więc już piszę o najważniejszej informacji. W poniedziałek wyjeżdżam na ferie do mojej kochanej babci i cioci, do Wielkopolski. Będę miała problem z dostępem do internetu, znowu nie będę aktywna. Lecz mam ambitny plan napisać w tym czasie na laptopie między innymi Projekt O i inne serie. Troszkę tego będzie.  

Na koniec życzę wszystkim (w szczególności Oli, Shiro i Ewci) przemiłych ferii – odpoczywajcie, podróżujcie, bawcie się! :D (No, chyba że w czyimś województwie zimowe wakacje się już skończyły) Mam nadzieję, że zobaczymy się w pełnym gronie za dwa tygodnie.

Dziękuję za przeczytanie! Paa! :P

Niech wiatr będzie z Wami!
- Kasia

poniedziałek, 1 lutego 2016

Siedem księżyców #10

- Zbliżamy się powoli do Firefall - oświadczył pewnego dnia Nezumi. Cała dziewiątka wędrowała właśnie po skalnej pustyni. Rozległy, trawiasty step przemienił się w martwą, spękaną ziemię.
Teraz rosły tu tylko nieliczne trawki i krzewinki oraz gdzieniegdzie drzewa o suchych konarach. Wyglądały niezwykle posępnie na tle skalistej, ogromnej, niekończącej się przestrzeni.
Również klimat zmienił się wraz z otoczeniem. Temperatura podwyższyła się gwałtownie, powietrze było gęste i ciężkie. Rankiem oraz pod wieczór nad ziemią unosiły się białe, gęste obłoki przypominające trochę chmury, a trochę mgłę.

Wędrowanie na tak pustej i martwej ziemi z czasem stało się monotonne i ciężkie ze względu na ilość pożywienia oraz warunki. Dotychczas zające i kojoty, które były tak częste na stepie, teraz stały się rzadkością. Znacznie częściej można było spotkać duże sępy o czarnym upierzeniu i ostrych, zagiętych dziobach. Były stosunkowo łatwe do upolowania, jednak ich mięso nie było tak wartościowe i pożywne jak mięso innych zwierząt.

„Przynajmniej nie zabraknie nam wody”, pocieszał się zawsze Luces, ilekroć musiał spożywać niesmaczne mięso tych „parszywych ptaków”, jak mówił Nezumi. Mimo niezwykłej pustki i martwoty pustynię przecinał jednak jeden, jedyny potok o bystrej, chłodnej wodzie. Nie była to jednak zwykła woda – owszem, smakowała zwyczajnie, ale musiało być w niej coś, czego nie było w zwyczajnym płynie, ponieważ zawsze unosiła się nad nią mgła, jak gdyby woda ta parowała. Nie była jednak gorąca ani nie wrzała.

Luces zawsze zachwycał się tym widowiskiem. Wyglądało to spektakularnie, kiedy szarą, pustą krainę przecinała wstążka unoszącej się mgiełki. Bardzo często tez zastanawiał się, jak to jest w ogóle możliwe, że chłodna woda paruje. A może to nie jest para? Postanowił o to zapytać swoich towarzyszy.

Gdy Nezumi usłyszał jego pytanie, głęboko westchnął.

- To niezwykłe zjawisko jest nazywane „zimnym wrzeniem”. Wprawdzie woda ta nie wrze, ale paruje, mimo że jest chłodna.

- Jesteśmy już bardzo blisko Firefall – dołączyła się do rozmowy Yashiro – Czyli Wodospadu Ognia. Nigdy tam nie byłam, ale słyszałam, że jest to niesamowita kraina i dzieją się tam różne dziwne rzeczy sprzeczne z prawami natury.

- Podobno jest tam rzeka lawy! - rzekła Ruka z zachwytem.

- Bo jest – odparł chłodno Nezumi – Ten właśnie potok przemienia się w nią stopniowo, a tym pierwszym krokiem do przemiany wody w ognień jest właśnie „zimne wrzenie”.

- To niesamowite – zdumiał się Luces. To wszystko brzmiało dla niego jak jedna wielka, baśniowa opowieść.

- Mało tego – odezwała się Sheri – Ponoć rośnie tam mnóstwo drzew, mimo tego, że deszcz w ogóle tam nie pada. Rodzą niezwykłe owoce zwane ognistymi jabłkami. Jestem ciekawa, czy naprawdę są zdatne do jedzenia?... - zamyśliła się.

- Ja słyszałam, że żyje tam tylko kilka gatunków zwierząt, i to nie są zwykłe zwierzęta – powiedziała Triva, gładząc siedzącego jej na ramieniu Anubisa. - Chciałabym je zobaczyć.

- Skąd wy tyle wiecie o tej krainie? - spytał ciekawie Luces. Wszyscy wzruszyli tylko ramionami.

- Opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie – rzekła Kora zimnym tonem – Ale nie wiemy też, czy to wszystko jest prawdą. Nie wiemy też, czego naprawdę mamy się spodziewać...

* * *

Monotonny i wręcz pusty krajobraz sprawiał, że wędrowanie stawało się coraz to bardziej nużące. Luces zaczął więc coraz częściej rozmawiać ze swoimi towarzyszami, ponieważ nic innego nie zostało mu do roboty oprócz polowania, co i tak robił dość rzadko. Wszyscy żywili się głównie mięsem sępów, które trzeba było upolować za pomocą łuku lub kuszy, on zaś najbardziej lubił posługiwać się mieczem, który dostał od Nezumiego.

Coraz częściej przebywając z przyjaciółmi, zaczął zauważać drobne różnice w ich zachowaniach i relacjach pośród nich. Wszystko to tłumaczył sobie raptowną zmianą klimatu i otoczenia, która u niego samego wywarła dużą zmianę – stał się o wiele spokojniejszy i energia nie rozpierała go już tak, jak to było przed wędrówką po skalnej pustyni.

Najbardziej zmieniły się Sheri i Yashiro. O ile wcześniej były radosne i rozmowne, o tyle teraz stały się dosyć ciche i wyraźnie zamyślone. Luces zawsze widział je śmiejące się i rozmawiające ze sobą, a teraz o wiele częściej patrzył na zamyślone dziewczyny o niewyraźnym twarzach.

Raz spróbował zapytać, co jest przyczyną ich nagłej przemiany, ale Yashiro odpowiedziała tylko, że to przez nagłą zmianę otoczenia i warunków.

Nie tylko zresztą one się zmieniły. Nezumi stał się teraz o wiele bardziej opryskliwy i szybko się irytował, ale z drugiej strony zaczął częściej rzucać kąśliwe uwagi do innych, co denerwowało w szczególności Korę, która teraz stała się jeszcze bardziej zamknięta w sobie. Luces wielokrotnie próbował z nią porozmawiać, ale ona zbywała go ciętymi uwagami, jak zresztą zawsze. Nie rozumiał, dlaczego tak zachowuje się, i to nie tylko podczas wędrówki, ale już wcześniej. Zawsze, gdy chciał się nad tym głębiej zastanowić, w jego umyśle przywoływało się wspomnienie wspólnej rozmowy z całą ósemką, kiedy dowiedział się, że wszyscy stracili rodziców przez Czarnego Władcę i połączyli się w bólu, a Kora przybyła do ich „grupy” najpóźniej. Może jeszcze odczuwała żal i żądzę zemsty za swoją rodzinę i nie umiała sobie z tym poradzić, dlatego była tak nieśmiała i cicha. Luces doskonale wiedział, co czuje.

* * *

Triva i Homra, które zajmowały się głównie polowaniem, były teraz wyraźnie wycieńczone. Luces nie dziwił się – obie dziewczyny potrafiły pójść po pożywienie i nie wracać przez cały dzień, by dopiero wieczorem przybyć wraz z jednym czy dwoma upolowanymi sępami. Chłopakowi zrobiło im się ich żal i nawet chciał zapytać, czy nie mógłby ich wyręczyć, ale obie zaprzeczyły zgodnie. Luces nie rozumiał, czemu inni nie pomagają w polowaniu, lecz gdy zapytał o to Nezumiego, ten prychnął tylko i powiedział, że przecież reszta ma już wystarczająco dużo pracy na głowie. Dopiero później zdał sobie sprawę, że naprawdę tak jest – Nezumi kierował całą grupę we właściwym kierunku za pomocą układów gwiazd i słońca nad widnokręgiem. Było to dość trudne zadanie i wymagało sporej wiedzy.

Sheri filtrowała wodę z potoku, skrupulatnie dodając do niej ziołowe specyfiki, które, jak określiła: „Wybijają z niej wszystkie bakterie i likwidują zanieczyszczenia”.
Yashiro zawsze zajmowała się gotowaniem i przyrządzaniem mięsa sępów, które dopiero po odpowiednich zabiegach stawało się znośne w smaku i dobre do spożycia. Ruka oraz Draco robili przegląd wszystkich broni i w razie uszkodzenia, co zdarzało się niezwykle często, potrafili natychmiast je naprawić. Luces zauważył, że ci dwoje czerpią dużo przyjemności ze wspólnej pracy. Zawsze uśmiechał się na widok, kiedy brązowowłosa i blondyn stali obok siebie i wspólnie naprawiali kolejny zepsuty łuk czy wyszczerbiony miecz.

Natomiast Kora sprawowała pieczę nad zapasami oraz zajmowała się zwierzętami, w szczególności wilkami – Artemem i Anaju. Te dwa były najbardziej wymagające, jeśli chodzi o pożywienie. Pozostałe zwierzęta, czyli Romania, Troy i Anubis, znajdowały jedzenie stosunkowo łatwo, ale oba wilki potrzebowały większej ilości pożywienia, które starała się zapewnić im Kora – czy to resztki, czy znaleziona padlina. Znacznie częściej jednak wilki odłączały się od wędrującej grupy i same przemierzały pustkowie, usiłując znaleźć choćby kilka porzuconych kości.
Pewnego razu na oczach wszystkich zagryzły wychudzonego wilka, który przybłąkał się za nimi.

Widząc to, Luces ledwo powstrzymał odruch wymiotny i zawroty głowy. Stojąca obok niego Yashiro patrzyła na wszystko z kamienną twarzą, a następnie powiedziała:

- One też muszą jakoś przetrwać. I tak mają to w genach.

 - Warunki robią się coraz trudniejsze – odezwał się Draco – Będziesz musiał się przyzwyczaić do takich rzeczy. To będzie codzienność.

Luces przełknął ślinę i w ślad za innymi, ominął martwe, zakrwawione ciało, nad którym pochylały się oba wilki i łapczywie szarpały je zębami.

* * *